niedziela, 23 września 2012

1.Pierwsze słowa cytu...

Szłam swobodnie traktem prowadzącym do stolicy. Mijało mnie już dzisiaj kilka wozów, ale nawet jeśli proponowali podwózkę to nie skorzystałam. Nie chciałam zbytnio się spoufalać z innymi ludźmi. Muszę się ukrywać. Na szczęście strój mi na to pozwalał. Długi szary płaszcz ukrywał moją sylwetkę. Kaptur z zapięciami z przodu ukrywał moje srebrne włosy jak i twarz za wyjątkiem oczu. 
Miałam małą torbę, w której trzymałam potrzebne rzeczy. Jestem już w podróży piąty rok. Jeszcze pół roku i wrócę do domu. W końcu. Tęskniłam za moją kochaną rodzinką. Mama pewnie jak zwykle krzątała się w kuchni. Tata na polu lub w lesie. Braciszek już pewnie się ożenił choć nie wiem. Moje dwie młodsze siostry już powinny się uczyć gospodarowania w domu od mamy. 
Ale wróćmy na moment do chwili gdy opuściłam dom. 
To było w dniu moich jedenastych urodzin. Mama opowiedziała mi dzień wcześniej o dniu moich narodzin. Stało się to przy pełni księżyca. Powiedziała, że tego dnia jak leżała i czekała, aż przyjdę na świa,t mały biały motylek wleciał przez okno i usiadł na jej brzuchu. Już wtedy wiedziała jak mi da na imię. Ageha- imię oznaczające motyl w jakimś wschodnim kraju daleko stąd.
Wiedziała też, że urodzę się zdrowa. Motyle przynoszą szczęście, tak mi mówiła, dlatego też nadając mi to imię wierzyła, iż będę szczęśliwym dzieckiem. Też tak myślałam przez wiele lat. Jednakże moja mama ukrywała przede mną mały fakt. Gdy się urodziłam wokół mnie tańczyły iskierki. W ten sposób łatwo można określić, że jestem jednym z niewielu na świecie, zwanym "posiadającym". "Posiadający" to osoby, które mają w sobie energię, którą mogą przekształcać we wszystko co chcą za pomocą słów. 
Tego wszystkiego musiałam się nauczyć sama. Gdy dowiedziałam się o tym wszystkim zaczęłam się zastanawiać kim to ja naprawdę jestem. Postanowiłam więc odejść z domu aby nauczyć się o sobie czegoś więcej. Tak więc gdy w dniu moich urodzin wszyscy już poszli spać. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy jakich wiedziałam, że będę potrzebować i odeszłam bez choćby jednego słowa pożegnania.
Wiedziałam jak bardzo zaboli to moją mamę. Niestety decyzja była trudna, ale właściwa. Obiecałam sobie jednak, że będę im pomagać w jedyny sposób jaki znałam. Raz na jakiś czas wyśle im pieniądze jakie zarobie i list.
Wracając do teraźniejszości. Dotrzymywałam słowa. raz na trzy miesiące wysyłałam im szklankę, którą sama robiłam i ukrywałam tam pieniądze i list za pomocą cytu.
Szłam więc w stronę ostatniego przystanku mojej podróży. Stolica. Wielka metropolia, w której mieściła się największa ilość ludzi. Największy zbiór różnych ras, religii oraz sam władca tego kraju. Zawsze się zastanawiałam jak wygląda ten władca. W ciągu tych lat mojej wędrówki i zwiedzania różnych części kraju dowiedziałam się o władcy, jego rodzinie oraz klejnocie tej krainy zwanym "Posiadającym" mistrzem. 
Mistrz musi być kimś naprawdę ważnym skoro wszyscy o nim wiedzą mimo iż "posiadający" ukrywają się ze swoją tożsamością. 
W czasie tych moich wędrówek spotkałam kilku innych "posiadających". 
Można określić jakim typem "posiadającego" jesteś po tym jaką aurę wyzwalasz. 
Są cztery typy:
  1. Połączony z ziemią- typ ten odpowiada za wszystko co jest związane z ziemią i dzięki niej można wyrabiać wszystkie narzędzie potrzebne człowiekowi na co dzień. Pomaga też podczas upraw rolnych oraz wspomaga leśnictwo i inne takie:)
  2. Połączony z wodą- typ ten odpowiada za wszystko co związane z wodą, może ją zmieniac jak tylko pasuje. może ją zamrozić ulotnić jak parę rozgrzać lub nawet przenieść jak rzekę. 
  3. Połączony z powietrzem- typ ten odpowiada za wszystkie wiatry oraz powietrze, może też sprawić aby chmury na niebie się rozpierzchły lub je zebrać za pomocą wiatrów.
  4. Połączony z ogniem- typ ten odpowiada za wszystko co związane z pożarami lub małymi Iskrami oraz może ugasić pożary lub jej wywołać. 
Ja zawsze się zastanawiam jakim typem cytonu jestem. Niestety w żaden sposób nie byłam w stanie tego odkryć i to iż każdy "posiadający" jakiego spotkałam nie był mi w stanie tego powiedzieć. Martwiłam się tym dlatego też szukałam odpowiedzi w każdej księgarni lub bibliotece jakie spotkałam. To właśnie z ich powodu nigdy nie zostawałam w jednym miejscu na dłużej niż trzy miesiące. 
Idąc tak traktem nagle ujrzałam dwójkę ludzi, którzy byli w niebezpieczeństwie. Zostali napadnięci przez kilku złych "jaszczurów". Od razu ich rozpoznałam ponieważ to nie pierwsze nasze spotkanie. Mieli na kapturach jaszczurki więc wiadomo kto to. Podeszłam do najbliższego drzewa i machnęłam ręką w ich stronę. Upadli na siebie jakby się potykając. Znów machnęłam ręką i potoczyli się w jakimś kierunku nie wiedząc co się właśnie stało. Poczekałam jeszcze chwilę aby napadnięci zdążyli uciec po czym wyszłam z ukrycia. 
Nie wiedziałam, że ktoś jeszcze chciał ich uratować, ale byłam szybsza. Nagle zza drzew na koniach wyskoczyło troje ludzi z orężem rycerskim. 
-Kim jesteś?- zapytał jeden z nich z kapturem opadającym na bok, zakończonym gwiazdą.
-A ty kim jesteś?- od powiedziałam pytaniem na pytanie ponieważ nie miałam zbytniej ochoty na pogawędkę.
-Jak śmiesz się tak odzywać do wysokiego rangą rycerza jego wysokości!- oburzył się moim zachowaniem. 
-Phi, że też się tak przejąłeś mój drogi- machnęłam ręką i poszłam dalej w kierunku mojego celu.
Koleś z gwiazdą się jeszcze bardziej wkurzył. Zajechał mi drogę więc siłą woli sie powstrzymałam aby nie zrzucić go z konia.
-Pozwól zatem, że zabiorę cię do więzienia za obrazę mojego majestatu- zaśmiałam się na te słowa. Poważnie koleś gadał jak poraniony, a ja nie miałam czasu na takie bzdety. Kto teraz gada w taki sposób. Człowieku na jakim ty świecie żyjesz. Nie ważne. Ominęłam go i poszłam dalej.
Nagle przede mną stanął koleś z kapturem zakończonym sierpem księżyca.
-Proszę wybacz memu towarzyszowi jego dość grubo ciosane maniery, ale czy możesz nam zdradzić kimże to jesteś?- zapytał z lekkim uśmiechem i łagodnym wzrokiem człowieka doświadczonego w obyciu.
Ukłoniłam się.
-Dziękuję za twe miłe słowa panie, ale niestety z pewnych powodów nie mogę waszmościom zdradzić mego imienia- od powiedziałam w tym samym stylu aby żaden z nich nie pomyślał iż nie znam zasad dobrych manier panujących w wyższych sferach.
Trzeci wciąż stał w tym samym miejscu i przyglądał się całej tej sytuacji twarzą bez wyrazu.
Spojrzałam na niego kątem oka i ujrzałam mężczyznę w szerokim i krótkim kapturze podobnym do mojego bez żadnego zakończenia jednakże w kolorze ciemnego fioletu co mnie trochę zdziwiło. Z tego co pamiętam kolor ten jest niezwykle trudno dostępny i jeżeli ktoś go posiada to znaczy, że musi być niezwykle bogaty. Ja miałam ten przywilej tylko dlatego iż sama potrafiłam ten kolor wytworzyć za pomoca mojego cytonu.
Pomyślałam, że musi być kimś ten koleś z twarzą bez wyrazu. Choć przystojny nie powiem.
-A gdzież to się wybierasz towarzyszu być może kierujemy się do tego samego celu co ty?- zapytał znów koleś z sierpem.
-Tyleż to mogę zdradzić gdyż kieruję się do stolicy, a z tego co zdążyły zauważyć moje oczy wy także, ponieważ ubrani jesteście w ten, a nie inny sposób- od powiedziałam jak najgrzeczniej umiałam. Ech te moje potyczki słowne:P
-A więc czy zechcesz towarzyszyć nam w podróży?- usłyszałam pytanie zza moich pleców. Zdziwiłam się tym tembrem głosu. Niski, ciepły męski głos. Poczułam lekkie dreszcze. Koleś ogólnie dość przystojny więc i głos miał niezły. No wiecie mam już 16 lat więc dajcie spokój mogłam się oglądać za chłopakami co nie:P
Moja mama w tym wieku wyszła za mąż za mojego tatę więc ja to już stara panna jestem he he he:D
-Dobrze chętnie się do was przyłącze, ale żeby było jakoś wygodniej mówcie mi Nana, a wy jeśli możecie mi się przedstawić to będę wdzięczna- tym razem zdradziłam im swoją płeć.
Ujrzałam dość zdziwione spojrzenia u każdego z tej dość osobliwej trójki.
-Ależ oczywiście panno Nano ja jestem Marco- powiedział koleś z sierpem- a to moi towarzysze Karl- wskazał na kolesia z gwiazdą- oraz Ryu- to był ten fioletowy kaptur.
Pomyślałam, że nawet jak na nich to wyglądali dość osobliwie. Dla mnie zbytnio rzucali się w oczy, ale nic nie mogłam poradzić. Jako jedyna byłam w tej grupie chyba normalnie ubrana. 
Na szczęście nie powiedziałam jak się nazywam naprawdę i nie ma z nimi żadnego "posiadającego", który by im to powiedział.
No tak zapomniałam wspomnieć iż każdy "posiadający" potrafi wyczuć drugiego "posiadającego" jak i wie o tym kiedy ten kłamie.
Spotkałam sie z tym osobiście więc wiem jakie to ważne aby w groźnych sytuacjach unikać innych "posiadających". 
-Jeśli panienka nie będzie miała nic przeciwko to chętnie podwiozę na swym koniu- powiedział Mark podając mi rękę. 
-Nie dzięki ja sie staram unikać tego typu środków lokomocji i najlepiej mi na własnych nogach- odpowiedziałm kręcąc głową.
Wszyscy zsiedli ze swoich koni i dołączyli do mnie pieszo. Skierowaliśmy się w końcu w stronę stolicy. 
Ogólnie wędrówka wydawała się spokojna, ale wyczuwałam nutkę irytacji ze strony Karla. Nie przejęłam się tym, bo i po co.
-Panienko Nano, a cóż to sprowadza cię do stolicy?- zapytał Mark.
-Biblioteka- odpowiedziałam krótko ponieważ nie chciałam wpadać w trans opowieści mego życia ze szczegółami w tle.
-Och to świetny wybór gdyż bibloteka w stolicy posiada najwięszy zbiór ksiąg oraz pism niż gdzie indziej w naszym kraju- dodał.
-Wierze jednakże w stolicy nie ma wielu dość rzadkich itemów jakie zdążyłam odnaleźć w mniejszych bibloteczkach bądź zbiorach w różnych częściach tego kraju- spojrzałam z uśmiechem ukrytym za maską mego kaptura.
Ryu, który szedł obok mnie z drugiej strony jakby się wzdrygnął na tę wiadomość. Wyczułam od razu poniewaz jestem na to wyczulona na maksa. Musiałam być czujna ze względu na swoje własne bezpieczeństwo. Reszta mnie nie obchodziła. Byłam w stanie zostawić ich gdybym znalazła się w niebezpieczeństwie.
Czułam się dośc niespokojnie już od chwili opuszcze nia mojego poprzedniego miejsca pobytu. 
Miałam tam pracę tancerki, która była dość zarobkowa więc i warta mojego czasu. Tańczyłam dla wielu różnych ludzi na przyjęciach lub bankietach. Zarobiłam dośc sporą sumkę i wysłałam z kolejną szklanką w paczce do domu.
Niestety na jednym z oficjalnych przyjęc jakiś szlachcic postanowił mnie zatrzymać tylko dla siebie i próbował mnie porwać. Na szczęście udało mi się go unikać. W końcu też odeszłam jak zwykle bez słowa pożegnania.
Teraz wiedziałam, że to przez tego cholernego dupka musze się pilnować. Napewno wysłał za mną jakichś swoich parobów aby mnie schwytali i doprowadzili do niego aby mnie uwięził.
Nie dam się tak łatwo, a jak dostane się do stolicy to będzie mi się łatwiej ukryć.
Nagle usłyszałam krzyki. Szybko pobiegłam w stronę zasłyszanych okrzyków i ujrzałam jakąś grupę zbirów na koniach, którzy to szarpali jakies kobiety. Podbiegłam do nich i wyciągnęłam jeden z czterech mieczy jakie posiadam. Walka mieczem musiała należeć do moich umiejętności ponieważ nie zawsze mogłam zdradzać fakt iż jestem kim jestem prawda. 
Zaczęłam walkę z nimi, a po chwili dołączyli do mnie moi tymczasowi towarzysze podróży.
-Świetnie władasz mieczem- usłyszałam Marco.
-Nie gadaj tylko walcz!- krzyknęłam w odpowiedzi.
Szybko się uwinelismy z łotrami i usłyszeliśmy słowa podziękowania od kobiet. Były to praczki, które wracały właśnie z nad rzeki.
Ukłoniłam i odeszłam nie czekając na resztę, która w końcu do mnie doszła, a raczej dobiegła.
Szukałam sposobu aby wywinąc sie od ewentualnych pytań, ale żadne nie padły.
Idąc tak poczułam, że w końcu będę mogła w spokoju dość do celu.
Nagle na moim ramieniu usiadł biały kruk co wystraszyło moich towarzyszy.
Ja tylko pogłaskałam kruka po główce i dałam mu kawałek jego ulubionego jedzenia.
Zakrakał z wdzięczności.
-Nie przejmujcie się proszę Shiro to łagodny ptak więc nie zrobi wam krzywdy, ale jest dziki i czasem znika na kilka dni- powiedziałam spokojnym głosem.
Pokiwali głowami na znak, że zrozumieli i tak w ciszy przerywanej od czasu do czasu cichym pokrakiwaniem Shiro, szliśmy do stolicy. Naszego celu....

cyt-słowa wypowiadane podczas wypuszczania energii przez posiadającego
cyton- energia posiadającego
posiadający- osoba która posiada cyton.
******************************
Hejka to znowu ja z nową opowieścią.
Postanowiłam zmienić trochę mój styl co zapewne będzie czasem zroszone błędami.
Wybaczcie więc i cieszcie się opowieścią:D
Piszcie co sądzicie.
Buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*...

7 komentarzy:

  1. No,no,no muszę przyznać :D Całkiem dobre Misiu ^^
    Czekam dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Twój komentarz u mnie odbudował moją pewnośc siebie, gdyż pomału myslałam, że to, co piszeest bez sensu^^
    Poza tym mamy coś wspólnego, ja również jak do tej pory nie oglądałam lepszego anime niż Nana...no może trochę zbyt ogólnikowo napisane, nie ogladałam żadnego od Nany, przy którym tyle bym płakała. A ja lubię się wzruszać, poza tym żadni bohaterowie anime, tak mi nie zapadli w serca jak z Nany:3
    A teraz twoje opowiadanie: Imię Nana, wywołało u mnie wielki usmiech!^^ No i sama tematyka! Fantasy i japońskie imiona, już widać, że ta historia ma ogromny potęcjał^^ Poza tym ci "Posiadający" mnie zaintrygowali:D
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się świetnie!! Czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny jestem wdzięczna za wasze słowa ponieważ nie jestem pewna czy dobrze to pisze... nawet nie wiem czy mi wyjdzie chodź zarys całej historii mam to i tak boję się że zryję to na maksa...
    trzymajcie kciuki za sukces tej historii:D
    kocham was<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetne. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Od razu jak książkę to pisz i potem opublikuj xD Ale serio cudo <3

    Kahowska

    OdpowiedzUsuń