wtorek, 29 stycznia 2013

18. Jak to możliwe, że zapomniałam...


Nie wiedząc co mam poradzić na to iz na tym zdjęciu to własnie ja siedzę na kolanach Leo i uśmiecham się, siedziałam bez słowa.
Nie chciałam jednak wyjść na kogoś głupiego więc powiedziałam tylko:
-Wiesz wiem, że to co teraz ja widzę jest czysto praktycznie niemożliwe ponieważ z tego co mi mówisz byłam wtedy w śpiączce, a w dodatku ja mam ciemne włosy, a nie białe jak na tym zdjęciu- jego twarz wyrażała lekki smutek.
-Wiem, że to dziwne ale naprawdę jesteś moją żoną i to ty jesteś na tym zdjęciu- nie mogłam uwierzyć on dalej się upierał przy swoim.
-Proszę posadź mnie na wózku ja chce już wracać do domu- odstawiłam zdjęcie na stolik.
Nie mogłam patrzeć na niego. To było dla mnie za dużo. Zostałam posadzona na wózku i sama wyjechałam z tego domu. Szybko pojechałam do swojego domu. Ukryłam się w swoim pokoju by przemyśleć całą te sprawę.
-Ageha skarbie wszystko dobrze?- mama weszła do mojego pokoju ze zmartwioną miną.
-Tak po prostu miałam dzisiaj za dużo wrażeń- usiadłam i wzięłam poduszkę aby się w nią wtulić.
-Wiesz przed chwilą dzwonił jakiś Leo i pytał czy dojechałaś do domu bezpiecznie więc mu powiedziałam że jesteś u siebie i wtedy się rozłączył- byłam wdzięczna za troskę ale nie miałam ochoty na żadne kontakty z tym mężczyzną.
Mijały dni a ja jakoś nie umiałam zapomnieć. Była środa gdy pod szkoła zatrzymał się biały samochód.
Gdy spojrzałam przez okno jak większość to ujrzałam Leo wysiadającego z tego samochodu.
Podbiegł do niego Yu. Widziałam jak przez chwilę rozmawiali by po chwili ujrzeć jak Leo spojrzał wprost na mnie. Jakby wiedział że w tym oknie właśnie będę.
Uśmiechnął się i zaczął iść w stronę wejścia do szkoły. Yu chyba chciał go zatrzymać, ale Leo tylko go odgonił jak natrętną muchę. Zachichotałam ale szybko się opanowałam. Nauczyciel zgromił nasza klasę  więc wróciliśmy na miejsca. Nana była lekko blada.
-Ageha on chyba idzie do ciebie- szepnęła mi do ucha. Skinęłam głowa że wiem.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł. Leo był niezwykle przystojny w czarnej marynarce założonej na biały cienki golf. Spodnie jakby specjalnie szyte dla niego także odzwierciedlały doskonały gust.
Byłam lekko zauroczona jego wyglądem, ale nie dałam niczego po sobie poznać.
-Przepraszam że przerywam lekcję ale czy mogę prosić na słowo jedną z pana uczennic?- zapytał uprzejmym tonem co mile zaskoczyło nauczyciela.
-Oczywiście, a o która uczennice panu chodzi panie...?-  tu zrobił pauzę.
-Jestem Leo Kawamasura i chciałbym porozmawiać z panną Agehą Nonohara jeśli pan pozwoli- tu się lekko odwrócił i spojrzał wprost w moje oczy.
-Ależ oczywiście panie Kawamasura- nauczyciel uśmiechnął się kazał mi wyjść na korytarz.
No nic musiałam jechać z a tym kolesiem.
Gdy znaleźliśmy się na korytarzu skierowałam się do mojego ulubionego miejsca. Stanęłam przy oknie. Było słonecznie i bez chmurno. 
-Więc o czym chciałes porozmawiać panie Kawamasura?- mój głos ociekał sarkazmem.
-Oj oj bez przesady możesz spokojnie mówić mi Leo- chyba nie zauważył sarkazmu albo udawał.
-Nieważne czy po imieniu czy po nazwisku ja nawet nie mam zamiaru utrzymywać z tobą kontaktu- wciąż na niego nie spoglądałam. Byłam urzeczona widokiem za oknem.
-Nie powinnaś tak mówić w końcu jesteśmy małżeństwem już ponad pół roku- jego głos był spokojny. 
-Nie wierze w te brednie na pewno robisz sobie ze mnie jakieś jaja żeby się zabawić bo ci się nudzi w tym świecie bogatych paniczyków- ach ta moja wredna strona.
-Nie prawda i ty tez dobrze o tym wiesz tylko nie umiesz się z tym pogodzić- tym razem się odwróciłam.
-Pogodzić z czym? Że niby wyszłam za mąż i ze jestem w tobie zakochana czy może że ty mnie dręczysz i nie dajesz spokoju ponieważ nie chcesz się pogodzić iż wciąż ci odmawiam bo ci po prostu nie wierze!- krzyczałam. Krzyczałam ponieważ byłam zła. Byłam zła ponieważ coś w środku mnie wciąż ciągnęło do tego faceta. Moje serce wciąż pragnęło go widywać i cieszyło się nawet w takiej sytuacji. Nienawidziłam siebie za to ponieważ nie potrafiłam zapanować nad swoimi uczuciami.
-Zakochałaś się we mnie tego jestem pewny i tego iż wzięliśmy ślub także ponieważ doskonale to pamiętam i nigdy nie zapomnę w tamtym czasie tez mi odmawiałaś, ale w końcu udało mi się ciebie przekonać gdy obiecałem ci że z tobą zostanę- gdy to powiedział w mojej głowie ukazała się obraz dziewczyny odmawiającej zielonookiemu mężczyźnie ponieważ się bała i jeszcze ich ślub. Nagle poczułam łzy w oczach. Ogarnął mnie taki nostalgiczny nastrój.
-Czy już sobie przypominasz?- kucnął przede mną. 
-Ale to niemożliwe- łzy już strumieniem spływały po mojej twarzy.
-Możliwe a ja wciąż czekałem aż sobie przypomnisz srebrnowłosy motylku- te słowa, ta twarz i ten uśmiech. To wszystko sprawiło iż do mojej głowy zaczęły napływać obrazy ze świata jakiego nigdy nie znałam ale jednocześnie jakbym wiedziała że to prawda.
Leo podniósł mój podbródek abym spojrzał mu w oczy i powoli zbliżył się do moje twarzy.
-Agi skarbie ja nigdy nie zapomniałem dlatego byłem w stanie cię odnaleźć nawet jeśli ty zapomniałaś- pocałował mnie mocno i namiętnie. J anie mogąc się temu oprzeć oddałam mu pocałunek. Ten smak to uczucie ta aura były dla mnie tak znajome jakbyśmy nie robili tego po raz pierwszy. Wystraszyło mnie to.
-Nie- odepchnęłam go.
-Błagam nie mąć mi w głowie ja już i tak sama nie wiem co mam myśleć więc proszę wybacz ale chce zostać sama- powiedziałam przez łzy. Widziałam na jego twarzy jakby ból. Jednak nie mogłam już dłużej wytrzymać. Odwróciłam się i odjechałam. Wsiadłam do windy i po wydostaniu się ze szkoły pojechałam wprost do domu. 
-Ageha a co ty robisz tak wcześnie w domu nie powinnaś być w szkole?- moja mam była całkowicie zaskoczona moim widokiem. Nic jej nie odpowiedziałam tylko pojechałam do swojego pokoju i ukryłam się w sowim łóżku.
Płakałam. Nie wiedziałam jak mam to wszystko odebrać i jak to wszystko poukładać. Moje serce biło wciąż szybko. Byłam szczęśliwa i jednocześnie smutna. 
-Ja chce o wszystkim zapomnieć przecież to niemożliwe- zachlipałam w poduszkę.

*************
to znowu ja heh dobrze mi idzie z pisaniem więc staram się skończyć wszystko abym nie musiała się martwić że nie ma nowych rozdziałów a tu zostało mi tak nie wiele oby szybko udało mi się to napisać :D
buziaki dobre duszki czytajcie i komentujcie:D:*:*:*:*:*:*:*:*:*

niedziela, 27 stycznia 2013

17. Pierwsze kroki ku dorosłości?...

Rozmyślałam o tym facecie o imieniu Leo przez co zapomniałam zupełnie o sprawie z prezentami i tajemniczym nieznajomym.
Miałam w głowie obraz jego twarzy i uśmiechu oraz tych pięknych zielonych oczu. Nie mogłam zapomnieć. Moje serce wciąż biło szybciej w oczekiwaniu na następne spotkanie jakby chciało go ujrzeć po długiej rozłące. Wiem że to dziwnie brzmi ale tak to właśnie czułam jakby moje serce go znało tylko w mojej głowie go nie było jakbym zapomniała. Jednak bałam się tego. Bałam się że moje serce się oszukuje. Przecież go wcale nie znałam wcześniej.
Każdy następny dzień zaraz po szkole spędzałam w parku przy huśtawce jakbym chciała go spotkać jakbym chciała aby się pokazał. Czułam że ktoś mnie obserwuje ale nikogo nie było. Byłam smutna że się nie pojawił.
W końcu przyszła niedziela po śniadaniu i rozmowie z rodzicami postanowiłam znów pojechać do parku. Jakoś mnie tam ciągnęło. Mimo, że zawiodłam się że nie pojawił się znów to jednak czekałam.
-Widzę, że mimo wszystko znów mogę cię spotkać- usłyszałam nagle za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam ten piękny uśmiech i zielone oczy.
-Jakoś mi się nudziło więc postanowiłam dzisiaj przyjść do parku znów się pohuśtać- odpowiedziałam nonszalancko jakbym wcale dzień w dzień na niego nie czekała z bijącym szybko sercem.
-To może znów pomogę?- jego głos był jak melodia grana tylko da mnie. Wsłuchiwałam się w ten ton zupełnie nie przejmując się otoczeniem. Wziął mnie na ręce i posadził na huśtawce. Zaczął mnie też bujać. Czułam się spokojna choć serce skakało jak spłoszony zając.
-Cieszę się że nów cię widzę Ageho- nie odwróciłam się ale uśmiechnęłam na e słowa ponieważ ja też byłam szczęśliwa znów mogąc go zobaczyć.
czy to można nazwać miłością? Możliwe ale nawet jeśli to czy on nie jest dla mnie zbyt dojrzały? Cz ja nie wydaje się dla niego zwykłym dzieckiem? Nie wiem. Mimo to ciesze się każda chwilą jaką razem tu i teraz spędzamy.
-Powinnaś częściej się tak huśtać wyglądasz wtedy jak motyl którym jest twoje imię- usłyszałam nagle.
No tak moje imię znaczy motyl.
-Jak masz rozpuszczone włosy to wyglądają jak skrzydła- ton jego głosu był delikatny i czuły. Chciałam się w nim zapomnieć.
-Wiesz chciałbym abyś coś zobaczyła ale nie wiem czy to odpowiedni moment- Leo przeszedł obok mnie i kucnął przede mną. Złapał mnie za ręce i ściskając je spojrzał wprost w moje oczy.
-Co masz na myśli?- byłam jednocześnie zestresowana i szczęśliwa.
-Wiesz jedź za mną to się przekonasz- wstał i zaczął iść, a ja za nim. 
Jadąc tak zastanawiałam się dlaczego miał tak poważną minę, ale coś mnie do niego ciągnęło.
Widząc jego plecy myślałam jaki jest przystojny i męski. Ciarki aż mnie przeszły. Rozejrzałam się w koło gdy dotarliśmy do dzielnicy ludzi dość bogatych. Aż się zdziwiłam jak to zobaczyłam. Zatrzymaliśmy się przy jednej willi. Piękny biały budynek. Budowla była chyba wzorowana na średniowiecznych małych dworach. Niezwykły widok musiałam stwierdzić. Leo otworzył bramę i wszedł, a ja zatrzymałam się przed.
-Proszę wejdź nie musisz się bać- jego uśmiech był dość pociągający. Nie byłam w stanie się oprzeć. Pojechałam za nim aż do wejścia, które było jakby specjalnie dostosowane do wózków. Taki podjazd aż pod drzwi, które były bardzo szerokie. Leo otworzył je a ja wjechałam do pięknego holu.
Na progu przywitał nas kamerdyner, który lekko się ukłonił. Mało co nie wybuchłam śmiechem, ale na szczęście się powstrzymałam.
Zostałam zaprowadzona do pokoju dziennego jeśli tak to można nazwać i posadzona na kanapie, a mój wózek postawiono obok.
Poczułam się lekko zagrożona ponieważ w ten sposób była raczej ubezwłasnowolniona. Brak jakiejkolwiek formy ucieczki w razie czego.
-Możesz mi teraz wytłumaczyć dlaczego zostałam tu przez ciebie przyprowadzona?- usiadł na przeciw mnie. Młoda kobieta w stroju pokojówki przyniosła herbatę. Leo spojrzał na mnie wzrokiem jakby osoby widzącej kogoś po wielu latach rozłąki. Powaga tak to wyglądało, ale po chwili nic nie widziałam w jego oczach.
Dziwne, a niby czemu miałby tak wyglądać? Nieważne, popiłam ciepły napój i spojrzałam na widok za oknem.
-Wiem, że pewnie jesteś dość zdziwiona i zapewne lekko zdenerwowana całą tą sytuacją, ale wierz mi nic ci nie grozi, a jak nie wierzysz mi to może uwierzysz jemu- wskazał na chłopaka właśnie chodzącego do pokoju w którym siedzieliśmy. Był to Yu we własnej osobie. Teraz zajarzyłam czemu Leo kogoś mi przypominał. Yu to była jego kopia, ale mniejsza. Też nie zajarzyła. Moja głupota mnie poraża. Jedyną różnica był uśmiech.
-O Agi to ty a co ty tu robisz?- zapytał uśmiechnięty i wcale nie zdziwiony moim widokiem.
-Mogę zapytać o to samo i jeszcze nie nazywaj mnie Agi jasne- byłam zła na niego.
-Aj no weź przecież nie ma w tym nic złego, że cie tak nazywam, a ja co tu robię pytasz? a mieszkam to mój dom- wskazał na siedzącego naprzeciw mnie Leo i powiedział- a ten kolo to mój starszy brat Leo- byłam tym faktem tak zdziwiona, że nie mogłam słowa powiedzieć. Dlaczego tego ze sobą nie skojarzyłam?
-Powinnaś się teraz w lustrze zobaczyć Agi- zaśmiał się beztrosko. Leo wstał podszedł do brata  rąbnął go w głowę.
-Powinieneś zważać na słowa przecież wiesz dlaczego ona tu jest więc nie rób takich głupot jasne- aura wokół niego nagle się zmieniła jakby miał zaraz spłonąć cały budynek. Dziwne uczucie. Widocznie się wściekł.
Yu tylko pokiwał głowa po czym szybko wyszedł wbiegając na schody. 
-Więc proszę wytłumacz mi teraz o co w tym wszystkim chodzi- byłam już dość zestresowana cała tą sytuacją i zła na Yu, ale to szczegół.
-Dobrze poczekaj chwilę zaraz ci coś pokarze- podniósł rękę by po chwili przy nas pojawił się jakiś lokajopodobny chłopak z tacą na ręce. Na tej tacy stało zdjęcie w ramce.
-Proszę weź je i przyjrzyj się dobrze- sięgnęłam po nie i spojrzałam. 
-Ale jak to... jak to możliwe przecież ja cię nie znam i co to wszystko ma znaczyć?!- ciężki szok.

*************
w końcu doszłam do momentu gdy Ageha zobaczyła zdjęcie heh.
teraz to już powoli ku końcowi sie zmierza.. nareście poniewaz bałam się że sie nie uda i gdzieś w połowie zrezygnuje... heh.... buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*

czwartek, 24 stycznia 2013

16. Nie wiele sama rozumiem więc daj mi chociaż odrobinę...


Nie jestem aż tak uparta i głupia żeby wdawać się w rozmowy o wytłumaczeniu mi wszystkiego więc zrezygnowałam. Pojechałam więc do domu bez słowa. Prędzej czy później Nana mi wszystko powie o jej relacjach z Yu.
-Wciąż o tym myślisz nawet jeśli nic nie mówisz- usłyszałam moją siostrę.
-Taaa właściwie trochę mnie to zasmuciło wiesz ponieważ nie wiem jeszcze o co w tym wszystkim chodzi, ale wiesz co odpuszczę to sobie- posmutniałam. Jadąc przez park poczułam chłodny wiatr.
W domu już nawet nie myślałam  o słowach Yu i Nanami.
Następnego dnia po szkole wybrałam się do sklepu. jadąc przez park znów czułam delikatny podmuch wiatru. Rozejrzałam się i nie zobaczyłam nikogo. Byłam sama. Ruszyłam dalej. Po skończonych zakupach znów pojechałam przez park ponieważ chciałam sprawdzić czy uda mi się pohuśtać.
W końcu dojechałam do placu zabaw i próbowałam przesiąść się na huśtawkę. Niestety to było strasznie trudne. 
-Może pomogę?- usłyszałam za plecami głos, który sprawił iż moje serce zadrżało jakby ucieszone.
-Nie dziękuje poradzę sobie sama- nie odwróciłam się nawet.
-Może jednak ponieważ widzę, że sobie nie radzisz- nagle zostałam podniesiona jak księżniczka i posadzona na huśtawce.
Spojrzałam na mężczyznę, który to zrobił. Wysoki z czarnymi włosami i pięknymi zielonymi oczyma. Kogo mi przypominał, serce skakało ze szczęścia. Tak ze szczęścia aż sama nie wiedziałam dlaczego przecież widzę go po raz pierwszy. 
-Dziękuje- wybąkałam trochę zawstydzona.
-Nie ma za co- jego uśmiech mnie onieśmielał.
-Czy pan tak zawsze pomaga czy to przypadek?- zapytałam ponieważ z nerwów nie widziałam co mam robić.
-Właściwie to obserwowałem cię już dłuższy czas i błagam nie mów do mnie pan mam na imię Leo- znów się uśmiechnął a moje serce mało nie wyskoczyło mi z klatki, tak szybko biło.
Zaczął mnie bujać delikatnie. Huśtana tak czułam się w końcu jakoś tak normalnie. Mimo iż moje nogi bezwładnie zwisały to jakoś mi to nie przeszkadzało. Prawda jest taka, że ja chciałam chodzić. Wciąż się zastanawiałam czemu moja rodzina nie zareagowała jakoś inaczej na moje przebudzenie ponieważ zachowywali się jakoś zbyt normalnie. teraz jak o tym myślę to oni podeszli do tego zbyt spokojnie.
-Coś tak zamyśliła panienko?- jego głos był łagodny i jednocześnie taki głęboki. Wyrwał mnie z zadumy.
Spojrzałam w tę zieleń jego oczu i o mało nie utonęłam. czy to się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia? Nie zaraz coś mi nie pasuje to uczucie jakbym go znała i moje serce skaczące ze szczęścia jakby go znało.
To wszystko do siebie nie pasuje.
-Powiedz mi czy my się znamy?- nie wiem czemu ale właśnie takie uczucie mi towarzyszyło odkąd go usłyszałam.
-Jakby to powiedzieć i tak i nie- to była dość dziwna odpowiedź.
-Nie rozumiem- Leo podrapał się w głowę.
-Nie jestem ci tego w stanie wytłumaczyć, a teraz wybacz muszę już iść- i już wstał ponieważ siadł na huśtawkę obok mnie.
-Czekaj może najpierw posadź mnie na wózek sama raczej nie dam rady- było mi trochę głupio ,a le chciałam znów poczuć jego ciepło. Boże ale ze mnie idiotka! Jakoś tak nie chciałam się z nim rozstawać ale nie wiedziałam czemu.
-Dobrze- znów się uśmiechnął a ja poczułam jak mi serce mięknie  i topnieje od tego pięknego uśmiechu.
Gdy już mnie posadził podziękowałam i on się pożegnał. Gdy zaczął się oddalać w końcu zajarzyłam ze się nie przedstawiłam
-Jestem Ageha!- krzyknęłam. Podniósł rękę na znak że usłyszał i zniknął w jednej z alejek. 
Powinnam była pogadać z nim dłużej.
Jednakże coś kazało mi pozwolić mu odejść i dlatego tylko za nim spoglądałam.
Musze się dowiedzieć o nim więcej jak będzie okazja go spotkać.


**************************
tak tak ostatnio mam za mało czasu i jeszcze tyle do napisania heh
buziaki moje dobre duszki :*:*:*:*:*
proszę piszcie co sądzicie kocham <3

niedziela, 6 stycznia 2013

15. Proszę wróć...

Byłam dość smutna patrząc na zdjęcie jakie własnie trzymałam w ręku. Było śliczne, ale jednoczesnie tak nierealne.
Przecież to niemożliwe abym wzieła ślub z kims kogo nie znam oraz fakt, że jesteśmy oboje na tym zdjęciu mimo iż ja byłam w tym czasie w głębokiej śpiączce.
Co dziwiło najbardziej to to, że Yu, o którym mówiła moja sis nie był tą osobą jaką podejrzewałam, tylko jego starszy brat Leo.
Jednakże żeby wytłumaczyć tę sytuację w jakiej się obecnie znajdowałam wróćmy do początku.
Tydzień wczesniej...
-Jak mi wytłumaczysz fakt, że ten kolo może być przyczyną tych dziwnych prezentów?- Nana spojrzała na mnie zdziwiona. Znajdowałam się właśnie przed oknem w szkolnym korytarzu, gdzie zawsze stawałam po lekcjach. Nana mi towarzyszyła ponieważ chciała spotkać tego całego Yu, aby móc wytłumaczyć całą tę sytuację.
-Sama nie wiem, ale wiesz co?- odwróciłam się w jej stronę.- Powinnaś mi bardziej wierzyć mimo wszystko to on zaczął- znów spojrzałam przez okno.
Na dworze właśnie lało. Deszcz spokojnie spływał po szybie zostawiając ścieżki dla następnych kropel.
Czułam wewętrzną frustrację. Nie chciałam jednak tej sprawy zostawiać tak sobie. Czuam, że to coś ma głębsze dno.
-Jesteś zbyt sfrustrowana powinnas na razie sobie odpuścić- Nana dobrze mnie znała.
-Nie odpuszcze, bo to nie jest coś błachego- byłam zdeterminowana.
-Gadasz jak pokręcona wiesz- Nana jakoś dziwnie się zachowywała. Już miałam zapytać o powód jej zdenerwowania, gdy nagle w korytarzu pojwł się Yu. Jak tylko mnie zobaczył uśmiechnał się i pomachał jakbyśmy sie znali nie wiadomo jak długo. Podszedł cichym i spokojnym krokiem.
-Cześć wam dziewczyny- jego melodyjny głos jakoś tak dżwięczał mi w głowie jak echo odbijane od gór.
-Cześc Yu co porabiasz o tej porze w szkole?- Nan najwyraźniej go znała lepiej niż można byo przypuszczać. gdy tak na nią spojrzałam ujrzałam jej dziwną minę oraz drżenie rak. To nie był strach o nie. Określiłabym to raczej jak rodzaj zdenerowania przy spotkaniu z kimś kogo się spotykac nie chciało.
Widocznie łączyło ich coś z przeszłości o czym mi nie powiedziała z jej znanych przyczyn. Nie wnikałam, ale czułam, że sama mi o tym powie ponieważ doskonale wie, że nie zapytam.
-Powinnaś być teraz z Nickiem jak mniema- powiedział dość dziwnym tonem mimo usmiechu wciąz znajdującego się na jego twarzy. Tym razem tylko potwierdził moje przypuszczenia na temat ich relacji.
Musieli byc razem zanimjeszcze sie wybudziłam ze śiączki.
Mam nadzieję że szybko to minie to dziwne uczucie jakby mnie ktoś podglądał.
Czułam to na całym ciele. To teraz nieważne.
-Jesteś Yu co nie?- spojrzał na mnie.
-Tak
-Możesz mi coś wytłumaczyć proszę?- w myślach zaś błagałam żeby mnie nie oszukiwał.
-Jasne pytaj- podszedł i usiadł na podłodzę obok mnie.
-Widzisz odkąd sie pierwszy raz zobaczyliśmy mam wrażenie że coś jest nie tak zwłaszcza że ostatnio dostaje dziwne prezenty- spojrzałam na niego- wiesz chodzi mi o to czy ty masz coś z tym wspólnego i czy ci się cos nie pomylilo?-
w zasadzie nie chciałam na niego napadać ani nic tylko nerwy wzieły góre. Jednakże on się wcale nie przejął tylko uśmiechnięty spoglądał na mnie.
-Wiem że to co powiem dziwnie zabrzmi ale mówię prawde -spojrzał na mnie dziwnie- jestem w jakims tylko stopniu z tym związany- westchnął ciężko.
-Nie chciałem ci o tym mówić ale może najlepiej bedzie jak o tym zapomnisz- dodał po chwili i wstał z ziemi.
Nana spoglądała na niego dziwnie jakby wiedząc o co chodzi. Szkoda, że ja nie wiem.
Czasem żałuje że nie moge czytac w myślach.

*********
powaga taki krótki mi wyszedł??
więcej nie byłam w stanie na teraz wymyślić a chciałam coś wrzucić
buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*