Miałam
w głowie obraz jego twarzy i uśmiechu oraz tych pięknych zielonych
oczu. Nie mogłam zapomnieć. Moje serce wciąż biło szybciej w
oczekiwaniu na następne spotkanie jakby chciało go ujrzeć po
długiej rozłące. Wiem że to dziwnie brzmi ale tak to właśnie
czułam jakby moje serce go znało tylko w mojej głowie go nie było
jakbym zapomniała. Jednak bałam się tego. Bałam się że moje
serce się oszukuje. Przecież go wcale nie znałam wcześniej.
Każdy
następny dzień zaraz po szkole spędzałam w parku przy huśtawce
jakbym chciała go spotkać jakbym chciała aby się pokazał. Czułam
że ktoś mnie obserwuje ale nikogo nie było. Byłam smutna że się
nie pojawił.
W
końcu przyszła niedziela po śniadaniu i rozmowie z rodzicami
postanowiłam znów pojechać do parku. Jakoś mnie tam ciągnęło.
Mimo, że zawiodłam się że nie pojawił się znów to jednak
czekałam.
-Widzę,
że mimo wszystko znów mogę cię spotkać- usłyszałam nagle za
plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam ten piękny uśmiech i
zielone oczy.
-Jakoś
mi się nudziło więc postanowiłam dzisiaj przyjść do parku znów
się pohuśtać- odpowiedziałam nonszalancko jakbym wcale dzień w
dzień na niego nie czekała z bijącym szybko sercem.
-To
może znów pomogę?- jego głos był jak melodia grana tylko da
mnie. Wsłuchiwałam się w ten ton zupełnie nie przejmując się
otoczeniem. Wziął mnie na ręce i posadził na huśtawce. Zaczął
mnie też bujać. Czułam się spokojna choć serce skakało jak
spłoszony zając.
-Cieszę
się że nów cię widzę Ageho- nie odwróciłam się ale
uśmiechnęłam na e słowa ponieważ ja też byłam szczęśliwa
znów mogąc go zobaczyć.
czy
to można nazwać miłością? Możliwe ale nawet jeśli to czy on
nie jest dla mnie zbyt dojrzały? Cz ja nie wydaje się dla niego
zwykłym dzieckiem? Nie wiem. Mimo to ciesze się każda chwilą jaką
razem tu i teraz spędzamy.
-Powinnaś
częściej się tak huśtać wyglądasz wtedy jak motyl którym jest
twoje imię- usłyszałam nagle.
No
tak moje imię znaczy motyl.
-Jak
masz rozpuszczone włosy to wyglądają jak skrzydła- ton jego głosu
był delikatny i czuły. Chciałam się w nim zapomnieć.
-Wiesz
chciałbym abyś coś zobaczyła ale nie wiem czy to odpowiedni
moment- Leo przeszedł obok mnie i kucnął przede mną. Złapał
mnie za ręce i ściskając je spojrzał wprost w moje oczy.
-Co
masz na myśli?- byłam jednocześnie zestresowana i szczęśliwa.
-Wiesz
jedź za mną to się przekonasz- wstał i zaczął iść, a ja za
nim.
Jadąc
tak zastanawiałam się dlaczego miał tak poważną minę, ale coś
mnie do niego ciągnęło.
Widząc
jego plecy myślałam jaki jest przystojny i męski. Ciarki aż mnie
przeszły. Rozejrzałam się w koło gdy dotarliśmy do dzielnicy
ludzi dość bogatych. Aż się zdziwiłam jak to zobaczyłam.
Zatrzymaliśmy się przy jednej willi. Piękny biały budynek.
Budowla była chyba wzorowana na średniowiecznych małych dworach.
Niezwykły widok musiałam stwierdzić. Leo otworzył bramę i
wszedł, a ja zatrzymałam się przed.
-Proszę
wejdź nie musisz się bać- jego uśmiech był dość pociągający.
Nie byłam w stanie się oprzeć. Pojechałam za nim aż do wejścia,
które było jakby specjalnie dostosowane do wózków. Taki podjazd
aż pod drzwi, które były bardzo szerokie. Leo otworzył je a ja
wjechałam do pięknego holu.
Na
progu przywitał nas kamerdyner, który lekko się ukłonił. Mało
co nie wybuchłam śmiechem, ale na szczęście się powstrzymałam.
Zostałam
zaprowadzona do pokoju dziennego jeśli tak to można nazwać i
posadzona na kanapie, a mój wózek postawiono obok.
Poczułam
się lekko zagrożona ponieważ w ten sposób była raczej
ubezwłasnowolniona. Brak jakiejkolwiek formy ucieczki w razie czego.
-Możesz
mi teraz wytłumaczyć dlaczego zostałam tu przez ciebie
przyprowadzona?- usiadł na przeciw mnie. Młoda kobieta w stroju
pokojówki przyniosła herbatę. Leo spojrzał na mnie wzrokiem jakby
osoby widzącej kogoś po wielu latach rozłąki. Powaga tak to
wyglądało, ale po chwili nic nie widziałam w jego oczach.
Dziwne,
a niby czemu miałby tak wyglądać? Nieważne, popiłam ciepły
napój i spojrzałam na widok za oknem.
-Wiem,
że pewnie jesteś dość zdziwiona i zapewne lekko zdenerwowana całą
tą sytuacją, ale wierz mi nic ci nie grozi, a jak nie wierzysz mi
to może uwierzysz jemu- wskazał na chłopaka właśnie chodzącego
do pokoju w którym siedzieliśmy. Był to Yu we własnej osobie.
Teraz zajarzyłam czemu Leo kogoś mi przypominał. Yu to była jego
kopia, ale mniejsza. Też nie zajarzyła. Moja głupota mnie poraża.
Jedyną różnica był uśmiech.
-O
Agi to ty a co ty tu robisz?- zapytał uśmiechnięty i wcale nie
zdziwiony moim widokiem.
-Mogę
zapytać o to samo i jeszcze nie nazywaj mnie Agi jasne- byłam zła
na niego.
-Aj
no weź przecież nie ma w tym nic złego, że cie tak nazywam, a ja
co tu robię pytasz? a mieszkam to mój dom- wskazał na siedzącego
naprzeciw mnie Leo i powiedział- a ten kolo to mój starszy brat
Leo- byłam tym faktem tak zdziwiona, że nie mogłam słowa
powiedzieć. Dlaczego tego ze sobą nie skojarzyłam?
-Powinnaś
się teraz w lustrze zobaczyć Agi- zaśmiał się beztrosko. Leo
wstał podszedł do brata rąbnął go w głowę.
-Powinieneś
zważać na słowa przecież wiesz dlaczego ona tu jest więc nie rób
takich głupot jasne- aura wokół niego nagle się zmieniła jakby
miał zaraz spłonąć cały budynek. Dziwne uczucie. Widocznie się
wściekł.
Yu
tylko pokiwał głowa po czym szybko wyszedł wbiegając na schody.
-Więc
proszę wytłumacz mi teraz o co w tym wszystkim chodzi- byłam już
dość zestresowana cała tą sytuacją i zła na Yu, ale to
szczegół.
-Dobrze
poczekaj chwilę zaraz ci coś pokarze- podniósł rękę by po
chwili przy nas pojawił się jakiś lokajopodobny chłopak z tacą
na ręce. Na tej tacy stało zdjęcie w ramce.
-Proszę
weź je i przyjrzyj się dobrze- sięgnęłam po nie i spojrzałam.
-Ale
jak to... jak to możliwe przecież ja cię nie znam i co to wszystko
ma znaczyć?!- ciężki szok.
*************
w końcu doszłam do momentu gdy Ageha zobaczyła zdjęcie heh.
teraz to już powoli ku końcowi sie zmierza.. nareście poniewaz bałam się że sie nie uda i gdzieś w połowie zrezygnuje... heh.... buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*
DageRee szczęśliwa, że wreszcie udało jej się coś wyskrobać i dodać postanowiła zobaczyć co tam u innych słychać. Nawet nie wiecie jaki szok przeżyła, kiedy weszła na bloga, którego uważała za martwego. I jeszcze doszły DWA rozdziały! Krótkie, ale dwa. Ciekawe byłoby zdjęcie, jeżeli ktoś w tamtej chwili miał aparat. Czyta i czyta, a interpunkcja zachowana tylko przed 'że' i 'ale', no, ale co z tego? Ludzie, nowe rozdziały nawet DageRee udobruchały! Ah, dzisiaj był taki dobry dzień...
OdpowiedzUsuń