niedziela, 11 listopada 2012

11.Czas odejść ...

Biegłam wciąż i w ciąż bez zatrzymywania się ponieważ ci smoczy ludzie w końcu się jakby otrząsnęli i sami zaczęli używać swojej energii by sobie pomóc.
Dobiegłam do źródła tych wstrząsów. Stanęłam przerażona.
Przed moimi oczami ukazała się wielka brama jakby wykuta w tej ogromnej górze.
Była otwarta na oścież, a z niej wydobywały się jakieś opary w kolorze zgniłej zieleni.
Zaczęłam kaszleć od nagromadzonego dymu. Pomachałam ręką żeby go odgonić i zobaczyłam szalejącą bestię. Biały smok machał skrzydłami oraz kończynami na wszystkie strony. Tumany kurzu wzbijały się w powietrze, a ja zaczęłam mocniej kaszleć.  Ogarniałam kurz i dym aby w końcu móc coś zobaczyć.
Wielki zwierz jakby ogarnięty wściekłością wciąż rzucał się jakby w agonii. Podbiegłam do niego, a on nagle jakby się zatrzymał i spojrzał na mnie.
-Ty jesteś następnym człowiekiem pragnącym mnie uwięzić nie pytając o zdanie co?- usłyszałam nagle w moje głowie. Podeszłam bliżej aby móc mu odpowiedzieć.
-Nie ja nie zamierzam cię zamknąć!- krzyknęłam głośno. Wzrok białego smoka była zimny. 
-Jeśli nie to dlaczego wciąż przybywacie by zamknąć tę oto klatkę i mnie w niej- usłyszałam znów w mej głowie.
-Pozwól mi zatem zapytać czemu jesteś tu więziony?- oddychałam coraz ciężej. Nie wiedziałam skąd to uczucie, ale czułam, że coś jest nie tak.
-Odebrali mi moje dzieci, odebrali je wszystkie i nie chcą oddać!- krzyk tego smoka odbił się echem w mojej głowie sprawiając mi tym ból.
Nagle zobaczyłam Yumir'e ojca Yu, jak biegł w stronę białego Smoka wraz z jakimiś łysymi ludźmi.
Czyżby to byli ci ze świątyni? Zastanowiłam się przez chwilę.
-Ageho!- krzyk Yu był niewyraźny, ale usłyszałam go z daleka. Zobaczyłam jak biegł w moją stronę.
Odwróciłam się w stronę Yumir'y. Zobaczyłam jak posłał w stronę smoka jakąś formę energii, ale smok tylko machnął łapą i znikło. Jednocześnie zamachnął się drugą jakby chciał ich odrzucić uderzając ich tą łapą.
Nie zwracając uwagi na wołającego mnie Yu, pobiegłam aby uratować Yumir'e od pewnej śmierci.
-Shisoessam- wyszeptałam i przyspieszyłam. Gdy w końcu znalazłam się pomiędzy łapą smoka i ludźmi.
-Gehhhhhsatassso!- krzyknęłam i czas jakby zwolnił. Ja stanęłam rozkładając ręce jakby w geście obrony, a łapa smoka wolno przebiła moje ciało. Widziałam to tak jakby działo się krok po kroku. Plunęłam krwią jednak zatrzymałam łapę tego smoka przed atakiem.
-Ageho nieeee!- krzyk Yu jakby mnie obudził z tego wolnego tempa. Obejrzałam się.
-Heh... Yu przepraszam khe khe khe... nie wiedziałam, że to się nie uda khe khe khe pozwólcie jej być wolnym ona chce jedynie swoje dzieci khe khe khe pozwólcie jej na to aby je odzyskała to wszystko- starałam się mówic wyraźnie, ale krew mi raczej nie pomagała w dodatku ciężko oddychałam.
Czułam się coraz bardziej ospała jakbym miała tylko zasnąć. widziałam jak Yu krzyczy, ale już go nie słyszałam. Wciąż trzymałam łapę smoka aby nie atakował.
Nagle usłyszałam jego głos:
-Jesteś niezwykła nikt inny by tak nie postąpił wierz mi, ale mam nadzieję, że tam gdzie trafisz będziesz  szczęśliwa....- już nic do mnie nie docierało, ale chciałam choć powiedzieć coś Yu.
Spojrzałam w jego załzawione oczy i ból jaki w nich emanował.
-Yu wiesz co dziękuje ci i przepraszam, że nie dotrzymam słowa- łzy spływały też po mojej twarzy.
-Proszę pozwól mi ujrzeć twój uśmiech- spojrzałam błagalnie.
Widziałam jak łzy na jego twarzy błyszczały w świetle iskierek pojawiających się przy mojej ranie. Wiedziałam, że ten raz już mi nie pomogą. 
Zobaczyłam go. Uśmiech Yu. Jedyny w swoim rodzaju uśmiech ukochanego faceta, w którym się zakochałam.
Tez się uśmiechnęłam z miłością by po chwili poczuć jak smok podnosi swoją łapę i zabiera mnie do siebie.
Ujrzałam jak Yu mówił wciąż te same słowa i mimo, że ich nie słyszałam to wiedziałam co mówił.
KOCHAM CIĘ

*********************
wiem zabijecie mnie za ten rozdział ale mimo wszystko wierzę, że wybaczycie mi to ponieważ to jeszcze nie koniec:D
czekajcie na następny rozdział
kocham was
buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

3 komentarze:

  1. Jakie zajebiecie przecież to punkt zwrotny w historii teraz tak naprawdę się wszystko zaczyna teraz tylko mi w głowie taki scenariusz ona się budzi dowiaduje się ze była w śpiączce jest załamana że Yu nie istnieje próbuje ułożyć sobie życie na nowo i zapomnieć o Yu który nie istnieje aż tu nagle pewnego dnia idzie przygnębiona ulicą gdy nagle coś jej z reki schyla się po to gdy nagle jej ktoś to podaje dziękuje i spogląda na jego twarz zdumiona tak że aż zaniemówiła widzi przed sobą Yu ten się pyta czy nic jej nie jest ona mówi że nie a on się jej przygląda i pyta czy już się kiedyś nie potkali XD
    wiesz takie moje durne fantazje ale ty napisz jak chcesz na pewno wymyślisz coś o niebo lepszego
    Buziaki twoja Ren ;*;*;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam bardzo podobne wyobrażenia jak RenO.o Tyle, że ja bym dodała, to, że zamiast śpiączki jakimś sposobem przeniosła bym w czasie bohaterkę^^ A ona by szukała Yu, by ponownie z nim być*_*
    Taaa...kocham moją wyobraźnięXD
    Jesteś niedobra, bo kończysz w takim momencie=.=
    Pozdrawiam kochana!:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Ley tak sie balam ze mnie zabijesz za ten rozdzial uffff...
      zobaczycie co bedzie dalej w nastepnym rozdziale...
      buziaki dobre duszki:-*:-*:-*

      Usuń