wtorek, 13 listopada 2012

12. Powrócic do utraconego życia...

Otworzyłam oczy. Ujrzałam siebie jakby stojąca w powietrzu. Wokół mnie wirowało tysiące iskier w pięknej lekko lazurowej przestrzeni.
Rozejrzałam się.
-Gdzie ja jestem...jestem...jestem...- powiedziałam, a echo niosło me słowa w głąb gdzieś znikając.
Ujrzałam nagle białego smoka. Jej oczy wyrażały ciepło. Jakby chciała mnie pocieszyć.
Nagle usłyszałam jej słowa.
-Zapomnij i bądź szczęśliwa...szczęśliwa...szczęśliwa- echo niosło jej głos by po chwili też zniknąć.
Nie wiedziałam co mi chciała powiedzieć. Czułam pustkę po rozstaniu z ukochanymi ludźmi.
Nagle zaczęło brakować mi powietrza jakbym tonęła.
Zaczęłam się dusić. Kurczowo walczyłam o każdy następny haust powietrza.
Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii.... uuuuhuuuuh.... bam!
Obudziłam się z maską tlenową na twarzy.
-Hej obudziła się już!- usłyszałam głos Nanami. Spojrzałam na nia jak na idiotkę.
Zdjęłam maskę tlenową.
-Powinnaś mi pomóc, a nie krzyczeć idiotko- odpowiedziałam.
-Heh wróciła opryskliwa jędza- zaśmiała się Nana na moje słowa.
Mama podeszła i przytuliła mnie. Zdążyłam usiąść. 
-Czemu nie czuje nóg?- zapytałam zdziwiona. Ujrzałam dziwne miny na ich twarzach.
-Agi podczas wypadku, przez który wpadłaś w te śpiączkę, zostałaś sparaliżowana.- usłyszałam.
-Zajebiście po prostu- odpowiedziałam tylko.
-Idę po lekarza powinien cie zbadać- usłyszałam Nanę. Wyszła spokojnie. Wychodzi na to, że spałam dość długo ponieważ moje włosy były długie i to bardzo. Moje ciało za to chude jak patyk. Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam zwykły pokój szpitalny.
-Ciekawe co się działo jak spałam?- zastanowiłam się na głos.
-Budziłaś się co jakiś czas lecz to były tylko sekundy- usłyszałam w odpowiedzi od lekarza. 
-Doktor Sagiha dzień dobry- przywitałam się. Uśmiechnął się na te moje słowa ja zresztą też.
-Widzę, że już rozpoznajesz mnie choć wcześniej twierdziłaś, że jestem jakimś dziwnym magiem w białym płaszczu leczącym ludzi- zaczał się śmiać.
-Powaga bo nico nie kojarzę- tekst roku nieprawdaż. Pokazałam mu język. Zawsze taka byłam. Wredna i niedostępna dla innych. Tylko rodzina wiedziała jaka jestem naprawdę.
-Więc tak oprócz paraliżu nic ci nie jest- powiedział patrząc na mnie. Wstchnełam. Dziwne to moje podejście do całej sytuacji. Właśnie się dowiedziałam, że nie bede mogła już chodzić, a przejęłam się tym jak kot faktem, że trawa rośnie. Coś normalnego co nie.
Heh. Prawda była inna, ale co ja bede przezywać. Stało się.
-Pamiętasz cokolwiek z wypadku?- zapytał.
-Pamiętam, że zobaczyłam kobietę w ciąży przechodzącą po pasach i że jakiś samochód jechał nie zatrzymując się więc podbiegłam do niej, a dalej pustka aż do tej chwili- odpowiedziałam spokojnie.
-Czyli nie pamiętasz jak się przebudzałaś?-
-Nie, nic z tych rzeczy-
-No dobra skoro tak to ja już nie mam więcej pytań musisz odpoczywać- wyszedł zostawiając mnie z rodziną. 
-No dobra niech mi ktoś da teraz cole do picia- Nana wyszła szybko i została ze mną już tylko mama. Spojrzała na mnie. Wiedziała co czuje. Podeszła i przytuliła mnie mocno, a ja poczułam łzy płynące mi po twarzy.
-Mamuś dlaczego?- wyszeptałam przez łzy.
-Nie wiem skarbie naprawdę nie wiem- przytulała mnie mocno do siebie wiedząc doskonale co właśnie czułam. Byłam załamana.
-Musisz sobie to na spokojnie przemyśleć, ale pamiętaj nie jesteś sama masz nas- dodała po chwili.
-Wiem mamuś wiem- przytuliłam się do niej najmocniej jak tylko umiałam. 
Powinnam zapomnieć na razie o wszystkim. 
Po kilku tygodniach w końcu wyszłam ze szpitala. W sumie wyjechałam na wózku.
Jadąc tak tym wózkiem po ulicy w stronę domu, czułam wiatr we włosach. Jakoś mi się tak lekko zrobiło na duszy. 
W końcu dotarliśmy do parku oddzielającego miejski gwar od rodzinnych osiedli. Usłyszałam śpiew ptaków. Rozejrzałam się jakby szukając, ale czego?
-Mamo powiedz czy ja miałam jakiegoś ptaka lub coś w tym stylu?- zapytałam odwracając się do niej. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Nie to, że miałaś, ale zaopiekowałaś się rannym ptakiem jak byłaś młodsza dziwne, że nie pamiętasz ponieważ to był dość rzadki biały kruk- powiedziała uśmiechając się na wspomnienie.
-Tak? Ciekawe- odpowiedziałam skonsternowana. Czułam, że kojarzyłam to. Nie wiedziałam tylko gdzie to umieścić. Jakby niektóre fragmenty mojego życia mi uciekły.
-Aha, a więc jedźmy dalej jeszcze tylko trochę i będziemy w domu- wskazała ręką kierunek.
Podążyliśmy zatem we wskazanym przez nią kierunku. 
Nagle się jednak zatrzymałam. Usłyszałam szum wiatru w trawie. Jakby wołał moje imię.
Dziwne uczcie. Jakbym o czymś zapomniała. Potrząsnęłam głową. 
Pojechałam za mamą wprost do mojego domku.

************************
hej duszki kochane:D
następny rozdział napisany. wierze że się spodoba i plis skomentujcie.
buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*...

2 komentarze:

  1. Ty to mi tutaj zapier****** z tymi rozdziałami, a potem ja się dziwie ile mam do nadrabiania -,- no więc tak. Bez błędów się nie obyło, ale były one małe, a co za tym idzie: nie będę truła Ci dupy. Ogółem kiepsko Ci wyszedł moment przebudzenia. Zarówno reakcja rodziny, jak i Agehy, była mało wiarygodna :( to akurat Ci nie wyszło. Zganiłabym Cię bardziej, ale mam jeszcze jeden rozdział do nadrobienia ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz to dlatego, że ona wczesniej się budziła dlatego oni tez byli dośc sceptycznie nastawieni do tej sytuacjii... w końcu tez jakbym chciała po prostu to szybko przeżycić
    ale dalej juz bede się bardziej starać:D

    OdpowiedzUsuń