wtorek, 9 października 2012

7. Kim jestem...

Stałam tak i spoglądałam na sześcioro osobliwie wyglądających członków nacji najrzadziej spotykanej na świecie. Jeden z nich wciąż patrzył na moją osobę. Czułam jego spojrzenie ponieważ było dość intensywne.
Zieleń jego oczu była tak głęboka, że można było ją pomylić z zielenią traw na łące. Były piękne.
Takie moje osobiste zdanie jednakże, gdy spojrzałam na Ryu zobaczyłam raczej przerażenie niż zachwyt.
Nie dziwię się im nigdy wcześniej zapewne nie spotkali nacji smoczych ludzi. Ja też, ale doskonale wiedziałam jak można ich rozpoznać oraz jak się wobec nich zachowywać gdy już dojdzie do takiego spotkania.
Nacja smoczych ludzi posiada swoją wersje cytonu. U nich jednak każdy ją posiada i raczej rzadko można spotkać smoczego człowieka bez energii.
Więc stałam tak i czekałam. Odkąd przylecieli i stanęli żaden z nich się nie odezwał. Wiedziałam, że czekają na powitanie, ale ja nie miałam na to ochoty, a że nie musiałam nawet tego robić tez czekałam.
Ryu podszedł do mnie i zaczął mnie szturchać łokciem.
-Co mamy zrobić?- zapytał. W końcu zapytał. Czekałam aż w końcu ktoś zapyta ponieważ nie było bata, że nie odpowiem.
-Spokojnie podejdź i się przedstaw, a potem czekaj aż któryś z nich odpowie pamiętaj żeby podkreślić swój status ponieważ oni oczekują iż spotkają kogoś ważnego zresztą wyczuwam to- powiedziałam szybko i dość wyraźnie. Ryu tylko skinął głową. Podszedł do swojego ojca i powtórzył moje słowa.
Postanowiłam iż poczekam na nich w pokoju gdzie wcześniej się kurowałam. Podobał mi się tamten pokój.
Spojrzałam jeszcze na nich bezosobowo po czym się odwróciłam i już chciałam iść. Niestety.
-Panienko czy możesz chwilkę poczekać?- usłyszałam dźwięk dzwonków leśnych. Oż cholera czemu nie mogę mieć spokoju. Czemu nie mogę wrócić do swojej podróży w odszukaniu swojej własnej prawdy na swój temat. Czemu zawsze muszę się wplątać w coś co mnie właściwie nie dotyczy.
Kiedy pomyślałam wcześniej że zobaczyłam swoje wybawienie i jednocześnie koszmar. Miałam wtedy na myśli iż Kreso nie będzie musiał korzystać z mojej pomocy do uratowania mu życia, a koszmar ponieważ to na pewno ma związek z moją karą.
Odwróciłam się do zgromadzonych i spojrzałam na zielonookiego.
-Czy panienka poczuła się cokolwiek urażona naszą obecnością iż odchodzi w ciszy?- zapytał.
Nic nie powiedziałam. Nie musiałam. Za to Kreso przeciwnie.
-Proszę wybaczyć ona nie musi nic mówić- powiedział cicho. Zielonooki spojrzał najpierw na niego, a potem znów na mnie. Jego twarz wyrażała lekkie zaciekawienie tą informacją. Ukryłam swój umysł przed jakimikolwiek próbami wtargnięcia przez innych i czekałam na słowa, które mogą sprawić iż przemówię. Widziałam też jak jego wysokość podszedł do nich, przedstawił się po czym zaczął z nimi rozmawiać.
Ja wciąż czekałam. Nie czułam już tego strachu, a nawet nie czułam nic. Aż się zdziwiłam gdy w pewnym momencie ten zielonooki ukłonił się lekko w moim kierunku.
-Witaj szanowna panienko mam nadzieję iż dotrzymasz nam swojego towarzystwa azaliż pragnę cię bliżej poznać oczywiście za twym przyzwoleniem- ten głos był tak niezwykle kusicielski. Szkoda, że jestem odporna ponieważ w tej chwili chciałam się w nim zatracić. Niestety nie ruszyło mnie to. Dalej stałam jak gdyby nigdy nic i spoglądałam na zebranych tu ludzi.
Jednakże zwrócił się do mnie jak należało wypadało by więc odpowiedzieć.
Ukłoniłam się tez lekko w jego stronę przy czym od razu zauważyłam leciutkie zdziwienie na twarzy smoczych ludzi. 
-Witaj szanowny panie bardzo dziękuję za twe jakże miłe słowa skierowane ku mej osobie pozwolisz jednak iż zmienimy miejsce naszych drobnych wymian informacji abyśmy mogli w spokoju bliżej się poznać- powiedziałam cichym głosem, ale na tyle wyraźnie aby wszyscy mnie usłyszeli.
W tym momencie wyczułam myśli innych, a przede wszystkim zdziwienie moim zachowaniem. Do króla się tak nie odezwałam o do tego osobnika tak. Szacunek trzeba sobie wypracować, a ponieważ jego wysokość nie miał zamiaru nic z tym robić ja nie zamierzałam się wobec niego zachowywać jak dama.
-Dziękuję ci serdecznie iż pozwalasz nam na to spotkanie- odpowiedział tylko i ruszył za Ryu, który to wskazał drogę. Poczekałam aż wszyscy wejdą do pałacu po czym odwróciłam się i spojrzałam na te piękne zwierzęta jakimi były smoki. Te stworzenia piękne na swój sposób oddawały słowu "piękno" najwspanialsze oblicze.
Ich łuski mieniły się w porannych promieniach słońca i mieniły się wszystkimi możliwymi kolorami.
Od razu poczułam ich myśli w głowie.
Widziałam ich uczucia w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Były spokojne i nie czuły strachu. Wręcz były pewne, że nic im nie grozi w tym miejscu. 
Nagle ktoś za mną stanął.
-Są wspaniałe prawda?- usłyszałam szum wiatru w trawie. Głos tego smoczego człowieka sprawiał mi nie lada przyjemność. Naprawdę żałuję iż nie jestem podatna na te kusicielskie bodźce. 
-Tak są niezwykle piękne- odpowiedziałam uśmiechając się przy tym. 
-Czy pozwolisz mi panienko poznać twe imię?- zapytał stając przy mym boku tak blisko, że aż poczułam jak jego długie włosy łaskotały mnie w twarz. 
-Może tak ty pierwszy panie zdradź swe imię- odpowiedziałam ponieważ z jakiegoś powodu nie byłam w stanie mu się odgryźć jak to robiłam z Ryu czy nawet jego wysokością. 
-Me imię brzmi Yu- powiedział spokojnie i spojrzał na mnie w oczekiwaniu.
-Ja się nazywam Ageha- nie odpowiedziałam mu spojrzeniem ponieważ czułam się lekko zdenerwowana w tej chwili. Jakbym miała się rozpłynąć w jego spojrzeniu. Dziwne pierwszy raz się tak czułam. Pierwszy raz bałam się też iż mogę stracić szanse na utratę znajomości. Nie chciałam się do nikogo przywiązywać, ale ten mężczyzna sprawiał iż moje serce biło szybciej i jakoś tak lekko. Był niezwykle przystojny oraz dostojny. Nie spoglądałam na jego twarz, ale reszta to co innego. 
-Czy wydaje się dość interesujący?- zapytał wyrywając mnie z tego dość oględnie mówiąc natarczywego oceniania jego osoby przeze mnie. Zaczerwieniłam się jak piwonia Poczułam się cokolwiek głupio iż zostałam tak jawnie przyłapana na tak żenującej czynności.
-Ttak panie Yu- lekko się zająknęłam co jeszcze bardziej mnie zawstydzało.
Zaśmiał się lekko i złapał mnie za moją dłoń.
-Nie musisz się do mnie zwracać tak oficjalnie mów mi po prostu Yu i jeśli pozwolisz ja się do ciebie też będę  zwracać tylko po imieniu- powiedział całując przy tym moja rękę i patrząc przy tym głęboko w moje oczy. W tym momencie moje serce zaczęło bić jak szalone. Czułam takie uniesienie jakbym miała zaraz wzlecieć.  To było tak niesamowite uczucie. Niestety poczułam też smutek co od razu zrzuciło mnie na ziemię jak kamień uderzyłam o podłoże. 
-Dziękuję i dobrze niech tak będzie- powiedziałam znów obojętnie i bez wyrazu. Zobaczyłam zdziwienie w jego oczach moją postawą. Nic jednak nie powiedział.
-Pozwolisz zatem iż udamy się do reszty zgromadzonych?- zapytałam.
-Nie ma takiej potrzeby ponieważ przybyliśmy tutaj aby porozmawiać a przewodzącym tej wyprawy jest mój towarzysz dzięki czemu ja nie muszę tam przebywać, ale zauważyłem iż ty także zbytnio nie poczuwasz się do swych obowiązków na tym dworze- powiedział to takim tonem jakbym była służącą która olewa pracę. Uśmiechnęłam się na te słowa.
-A jak myślisz kim ja jestem?- zapytałam.
-Damą dworu?- zapytał zadziornie. Roześmiałam się na głos. No po prostu nie wytrzymałam. Choć w środku płakałam iż możliwość pozostania przy boku tego człowieka jest niemożliwa.
Czy to się nazywa miłością od pierwszego wejrzenia? Sama nie wiem. Wiem jedno mam za mało czasu, a chce jeszcze ostatni raz spotkać moją rodzinę.
-Mylisz się ja nawet nie należę do tego dworu w dodatku uwłaczało by to mojej godności gdybym miała pracować w tym pałacu, bo widzisz w naszym kraju takimi jak ja nazywa się "posiadającymi" przez to inaczej się nas traktuję oraz zupełnie nas nie dotyczy ten cały kodeks zasad dobrego wychowania oraz okazywania szacunku innym a nawet władcy chociaż są wyjątki- powiedziałam to szybko.
-Wierzę jednak iż jesteś niezwykle dobrze wychowaną osobą ponieważ twoje zachowanie wobec mojej osoby było niezwykle godne podziwu- kiedy to mówił zaczęliśmy się przechadzać po ogrodzie gdzie leżały te piękne stworzenia zwane smokami.
-A to dlatego iż ty pierwszy zacząłeś wiesz ja wcale nie musiałam się odzywać ale skoro ty pierwszy począłeś mówić do mnie z jawnie okazywanym szacunkiem to wypadało abym zachowała się tak samo- odpowiedziałam spoglądając ukradkiem na tego mężczyznę.
Nagle się zorientowałam iż on cały czas patrzy na mnie. Nie ukrywał też faktu iż mu się podobam co mnie lekko zbiło z tropu. 
-Powiedz mi proszę czy jesteś aby zamężna bądź zaręczona?- tak jawne pytanie było dość obcesowe, ale tez jakże przeze mnie pożądane. Cholera weź się w garść dziewczyno zapomniałaś już o swojej misji??- złajałam się w myślach za moje zachowanie.
Przybrałam maskę obojętności na twarz po czym spojrzałam na Yu.
-Nie mam obowiązku odpowiadać na twoje pytanie, ale nie, nie jestem w żadnym związku oraz nie zostałam jeszcze nikomu przyobiecana- mój głos był taki suchy. Dobrze, dobrze o to mi właśnie chodziło. 
Gdy zobaczyłam iskierkę zadowolenia w jego oczach poczułam się cokolwiek szczęśliwa iż sprawiłam mu tą wiadomością radość. 
Jestem idiotką, ale cóż. Nie ma to jak zakochać się w takim momencie mojego życia.
Przynajmniej choć raz mogę szczerze dowiedzieć się co to znaczy. 
Nagle wyczułam Haku co mnie zdziwiło ponieważ powinien być uwięziony. Cokolwiek ruszyło mnie to na tyle abym w końcu przestała śnić na jawie.
-Sekko ma sakim- usłyszałam i nagle wokół mnie pojawiło się coś na kształt wiru powietrza.
Wiedziałam, że Haku w swoim żywiole jest jednym z najsilniejszych, ale ja dzięki swoim treningom byłam w stanie nawet złamać mu ręce i to nie dotykając go.
-Miha kero de sekko- odpowiedziałam i wir zniknął jednakże zaraz też usłyszałam cichy krzyk.
W całym tym zamieszaniu zapomniałam iż jestem w towarzystwie.
Spojrzałam w kierunku Yu i zobaczyłam jak w jego kierunku leciał sztylet. Na szczęście zdążyłam to zauważyć przed nim i skoczyłam tak szybko jak tylko pozwalało mi na to moje ciało.
Metal wbił mi się w lewe ramię. 
No tak kara w końcu i mnie dopadła. Haku oberwał wcześniej, ale kara jak już sięga po swoje żniwo to do końca. Heh jakie to śmieszne.
Upadłam wprost w wyciągnięte ręce Yu i poczułam jego silne ramiona oplatające moje ciało i chroniące przed upadkiem.
-He he he he dzięki już myślałam, że mnie nieźle załatwi- spojrzałam na niego dość jeszcze przytomnym wzrokiem. Okazało się iż ten sztylet był zatruty. No nieźle nie powiem.
-jak to możliwe iż go nie zobaczyłem i jak to możliwe iż ty tak szybko się poruszasz?- zadawał jedno pytanie za drugim.
-Już ci to mówiłam prawda jestem posiadającym, osobą która może używać energii cytonu do tworzenia, zniszczenia, pomagania lub innych rzeczy i wiem, że u was też tak jest- odpowiedziałam oddychając ciężko.
-Lepiej nic już nie mów musimy cie opatrzyć- powiedział biorąc mnie na ręce i niosąc jak księżniczkę w stronę pałacu.
-Nie musisz zresztą sam się przekonasz szkoda tylko, że przez to mój czas szybciej się skończy- odpowiedziałam pomiędzy jednym ciężkim oddechem, a drugim.
-Nie możliwe abyś się sama odratowała bez jakichkolwiek lekarstw i ingerencji lekarza- powiedział niosąc mnie dalej.
-Heh dzięki za troskę, ale patrz- powiedziałam i wtedy też ukazały się iskierki, które to zaczęły wirować wokół rany.
Yu stanął. Położył mnie na ziemi, a iskierki wciąż tańczyły. Poczułam słabość. Za każdym razem czułam się coraz gorzej. Yu trzymał mnie za rękę i czekał.
Nie traciłam przytomności więc widziałam jak Yu był zszokowany tym co zobaczył.
-To niemożliwe abyś to była ty- usłyszałam nagle głos odpowiadający odgłosu burzy. Zdziwiłam się słysząc taki niezwykły ton głosu.
Spojrzałam tam gdzie Yu i zobaczyłam smoczego człowieka o czerwonych oczach. 
-Co masz  na myśli mówiąc o niej w ten sposób?- zapytał Yu swego towarzysza. W mojej głowie zaś mieszał się szum wiatru w trawie z odgłosami burzy.
Czułam osłabienie i mroczki zaczęły się ujawniać przed moimi oczami.
-Cholera jasna tracę przytomność- zdążyłam tylko powiedzieć i zemdlałam. 
Byłam w jakimś białym pomieszczeniu. Słyszałam głosy jakichś ludzi, ale nikogo nie widziałam. Czułam się jakby coś wokół mnie brzęczało. Próbowałam szerzej otworzyć oczy i nagle zobaczyłam zamglony obraz osoby która się nade mną pochyliła i słyszałam przytłumiony krzyk
-Ageha obudziłaś się!.... Ageha proszę odpowiedz mi?!...- coś w tym stylu jednakże znów zamknęłam oczy i jakby to wszystko zniknęło. Obudziłam si e nagle w pokoju gdzie już byłam. Oczywiście obok mnie od razu pojawił się Forst-sen. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie.
-I jak się panienka czuje?- zapytał.
-Wiesz całkiem nieźle Forst-sen i nie mów do mnie "panienko" tylko Ageha- dodałam
-Jak sobie życzysz Ageho- usiechnełam się znowu.
-Ktoś czeka aby sprawdzić co u ciebie- powiedział wskazując na drzwi.
-Poczekaj chwilkę usiądę przy stoliku nie będę przecież ich przyjmować w łóżku bo to jakieś dziwne uczucie deja-vu będzie mnie dręczyć- odpowiedziałam wstając i ubierając się.
-Deja-vu?? A co to znaczy?- zapytał Forst-sen patrząc na mnie zdziwony.
-Jak to nie znasz tego? Dziwne, bo myślałam, że to dość powszechnie znane, a jeśli chodzi o znaczenie to deja-vu znaczy iż coś się zdarzyło drugi raz tak samo- powiedziałam mu i usiadłam przy stoliku. Forst-sen podał mi herbatę po czym podszedł do drzwi i wpuścił czekających na zewnątrz gości.
Do pokoju wszedł, a raczej wbiegł Ryu i uściskał mnie z uśmiechem na twarzy. Za nim wkroczyło dwoje gości. Yu i jego towarzysz spojrzeli na mnie i kiwnęli głowami w moim kierunku. Odpowiedziałam im tym samym.
-Widzę, że panienka już na nogach mimo dość poważnych obrażeń i osłabionego organizmu- powiedział towarzysz Yu.
-Tak dziękuję za troskę- odpowiedziałam cicho lekko się przy tym rumieniąc. Yu wciąż nic nie mówił tylko spoglądał na mnie z troską w oczach. nagle powiedział cos do ucha swego jak narazie bez imiennego towarzysza, którego to ja nazywałam w myślach czerwonookim. Ten jakby się wzdrygnął usłyszaną właśnie wiadomością i począł się gwałtownie z nim kłócić, ale wciąż tylko szeptał. 
Niestety nie usłyszałam tego o czym tak rozprawiali ponieważ Ryu wciąż przy mnie siedział i co chwile pytał czy aby wszystko ze mną dobrze. Nie rozumiałam jego troski o moją osobę skoro chciał mnie zatrzymać. 
Widziałam jednak jego myśli i wszystko się wyjaśniło. Nie chce nawet o tym myśleć, ale Ryu myslał iż za niego wyjdę jak tylko wszystko się uspokoi. Chyba zgłupiał. Spojrzałam na Yu i moje serce podskoczyło gdy nasze spojrzenia się spotkały. Poczułam takie mrowienie w brzuchu. 
Nagle zachciałam abyśmy zostali sami w tym pokoju ponieważ miałam nieodpartą ochote choć raz się wtulić w te jego cudowne ramiona. Objął by mnie a ja poczułabym w końcu jak to jest być kochaną choć prze chwilkę. Nagle zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy. Na mojej twarzy zaś poczułam ciepłe strumienie moich własnych łez.
-Co?.. co to jest?... czemu płaczę?- zastanowiłam się na głos.
-Pozwólcie panience wypocząć dopiero co się wybudziła więc jeśli pozwolicie niech zostanie na chwilkę sama- powiedział Forst-sen.
Wszyscy się zgodzili i wyszli. Zostałam sama z Forstem i poczułam jego ciepłe ramiona oplatające mnie i przytulające jakby w pocieszeniu.
Zaczęłam płakać coraz rzewniej, a on bez słowa wciąż mnie przytulał.
Wszystkie łzy jakie tłumiłam w sobie odkąd się dowiedziałam jak mało czasu jeszcze mi pozostało i to jak bardzo się bałam każdego dnia i to jak zrozumiałam iż nie będę mogła byc z osobą którą dopiero odkryłam. Pokochałam i straciłam tym samym momencie.
-Forst-sen ja muszę stąd odejść i to jeszcze w tej chwili ponieważ straciłam za dużo czasu, a oni nie mogą się o tym dowiedzieć proszę pomóż mi- złapałam go za ramię i ze łzami w oczach poczęłam go błagać aby mi pomógł.
-Dobrze- tylko tyle powiedział i złapał mnie za ramiona twarzą do siebie.
Nagle usłyszałam cichą melodię w mojej głowie. Spojrzałam na Forst-sena i ujrzałam ciepły uśmiech na jego twarzy i mimo iż nie poruszał ustami wciąż słyszałam te cichą melodię w moje głowie. 
Nagle przed moimi oczami ujrzałam wzgórze na zachód od mojej rodzinnej wioski oraz Shiro latającego wciąż nad tym wzgórzem. Pomyślałam w tym momencie, że chciałabym właśnie w tym miejscu się znaleźć zamknęłam jednak oczy aby nie ranić się bardziej. 
Nie wiedziałam jak, ale to co zobaczyłam po tym jak melodia w moje głowie ucichła i otworzyłam oczy, sprawiło iż popłakałam się z wdzięczności do Forst-sena.
Moje ukochane wzgórze. Stałam na jego szczycie i widziałam moją rodzinną wioskę. Nagle na moim ramieniu usiadł Shiro.
-A więc to tutaj odleciałeś gdy powiedziałam abyś znalazł bezpieczne miejsce- zaśmiałam się lekko i ze szczęścia. Shiro zakrakał.
Puściłam się biegiem do mojego domu jaki widziałam w oddali. Czułam się wolna. Jak mała dziewczynka, która tu kiedyś się bawiła beztrosko.
Biegła i biegłam, aż zobaczyłam moją ukochaną mamę sprzątającą taras przed domem. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam ponieważ tak bardzo znów chciałam ja przytulić i o wszystkim opowiedzieć.
Dobiegłam do furtki i stanęłam nagle w obawie, że moja mama zapomniała o mnie lub wyrzekła się wyrodnej córki, która odeszła z domu. Nagle poczułam obawę iż moja rodzina wcale nie chce mojego powrotu.
A co jeśli oni przestali widzieć we mnie członka rodziny? Nigdy wcześniej nie dopuszczałam tych myśli do głosu ponieważ święcie wierzyłam iż wrócę do domu i tego ciepła. 
Nagle zobaczyłam jak moja mama odkłada miotłę i powoli wycierając ręce w fartuch podchodzi furtki.
Dzielił nas ten kawałek podwórza oraz 5 długich lat rozłąki, ale w tym momencie czułam się jak tamta jedenastoletnia dziewczynka stojąca przy furtce i czekająca na to aby mama ja jednak zatrzymała. Ja wcale nie chciałam odejść. Poczułam jak łzy spływają mi po twarzy. Zobaczyłam też niedowierzanie na twarzy mojej rodzicielki oraz niezwykłą radość jaka się później na niej ukazała. Moja kochana matka podbiegła do furtki otworzyła ja i złapała mnie jakby sprawdzając czy jestem prawdziwa. Przytuliła mnie tak mocno jakby nie chciała już nigdy abym odeszła. Popłakałam się jeszcze bardziej.
-Ageho moja Kochana córeczka moje serce mój skarb w końcu wróciłaś do domu czekałam na ciebie każdego dnia i każdej nocy odkąd odeszłaś nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczęśliwa- mówiła przez łzy wciąż i wciąż przytulając mnie do siebie jakby się bała że zaraz zniknę.
Ja nie mogąc mówić zdołała  jedynie wypowiedzieć trzy słowa jakie pragnęłam jej powiedzieć tamtego dnia i każdego następnego odkąd odeszłam
-Kocham cię mamo- w tym momencie moja mam przytuliła mnie tak delikatnie jak wtedy gdy byłam mała.
-Dziękuje, że wróciłaś skarbie- powiedziała i zaprowadziła mnie do domu. 
Przekraczając próg drzwi powiedziałam
-Wróciłam- moja mam odpowiedziała
-Witaj spowrotem córeczko- po czym delikatnie zamknęłam za sobą drzwi.



*********************
taaaaaaaaa to zapewne brzmi jakbym skończyła całą opowieść 
ale nie ma bata ta historia doszła do najważniejszego momentu
ale nie zdradzę nic ponieważ na tym to polega
powiem jedno będzie zszokowane 
choc od początku wiedziałam jak się potoczy ta cała historia to i tak sama nie mogę uwierzyć iż mi się jeszcze udaje to napisać:D
czekajcie zniecierpliwościa na następny rozdział:D
kocham was<3
Miśku jeszcze jeden dzień i bonusik się pojawi na stronce kocham cie
buziaki dla wszystkich dobrych duszków czytających moje marne wypocinki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

7 komentarzy:

  1. Jakie marne?!>.< Ley-chan jest zła=.= One są genialne^^
    Matko, końcówka wzruszającaT.T Aż się popłakałam...tak się bała, a tu niespodzianka! Ale właściwie to było normalne, który rodzic mógłby zapomnieć o swoim dziecku?! No dobra...u mnie w opowiadaniu tak było, ale ojcic Chiko, to był kretyn skończony>.<''
    Oj! Biedny RyuQ.Q chciał się ożenić z Agheą, a ona Yu woli...nie dziwię się jej:3
    Rozdzialik słodki i schrupałam go z chęcią^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z odległego bloga przybyłam i informuję, że u mnie pojawił się post^^
      Zapraszam:3

      Usuń
  2. Hymn.. Jestem strasznym leniem jeżeli chodzi o komentarze, więc to aż szok, że skomentowałam już tyle twoich postów. Wierz mi na słowo ;) No to pierw ta miła część, a potem przejdziemy do opierdzielania ^ ^ Jestem pod wrażeniem tym jak twoja wyobraźnia działa. Wymyślasz takie fajne historie i to z tyloma detalami fabularnymi, że na moje możliwości to aż szok(w całym moim życiu napisałam tylko jeden cały rozdział jakiegoś opowiadania i stwierdziłam, że sobie daruje).
    Ostatnio twoich postów nie komentowałam, bo w 4 i 5 rozdziale błędy tak bardzo w oczy nie waliły, a przy 6 po prostu mi się nie chciało. Ogółem to ja typem polonistki nie jestem i nie wyszukuje żadnych błędów, więc czuj się znowu wyróżniona, bo u cb po prostu nie da się ich nie zauważyć.
    Nie będę podawała konkretnych fragmentów, bo jak mam się za coś brać to porządnie, a nie chce mi się studiować twój tekst z mottem "znajdź je wszystkie" - chodzi o błędy oczywiście.
    W tym rozdzialiku np zdarzyło Ci się użyć dwa słowa, których nie znajdziesz w żadnych słownikach. Taki więc proszę Cię abyś przestała się bawić w neologizmy, w zdaniach, w których ich używać nie można -_-
    Wychwyciłam też, że zdarza Ci się czasem zapominać o '?' i zastępować go kropką. Nawet jeżeli bohaterka pyta się w myślach lub zadaje pytania retoryczne to i tak powinien być znak zapytania do cholery !!! I to nie tylko znak zapytania, ale i kropki i przecinki. To jest akurat bardzo ważne inaczej wychodzą Ci kompletnie nie logiczne zdania(pomijając to, że czasami nawet z dobrą interpunkcją, wychodzą Ci zdania bez sensu).
    Błędy typu pominięcia zmiękczenia lub zabraknięcie literki, mogę jako tako jeszcze Ci wybaczyć. Widać to, no ale da się jeszcze przeżyć.
    To by było już na tyle. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów ^ ^ Wiesz już ile ich będzie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostra jak zwykle:-) :-) :-) :-) ...
    Balam sie ze bedziesz ciela jak sztylet. Viii
    Powiem ci ze niestety pisze te roz. Pozno w nocy wiec nawet mi sie nie udaje wszystkiego poprawic... buziaki:-*:-*:-*:-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D za kogo ty mnie masz, ze do sztyletu zostalam przyrownana? XD no, ale przyznaj, kto by cie opierniczal jesli nie ja? Ogolem to powinnam ci podac konkretne przyklady, ale ja sama mam ledwo 5 z polskiego -_- z wypracowan mam 3 i 4, bo tesciowo zawsze dobrze, tylko za ortografie i interpunkcje 0 pkt. Jestem pewna, ze to spisek tych z gory .. No bo, kto normalny pozwala gora na 3 bl ort i 1/2 int w dwustronowym wypracowaniu? OwO ale i tak najwazniejsza ze historia ciekawa i ze sie powolutku poprawiasz ^ ^ nadal sie zastanawiam jak wymyslasz te zaklecia.. Moze to lacina?

      Usuń
    2. szczerze pisze co mi do głowy przychodzi i zapewne są jakieś już gdzieś zasłyszane słowa które razem łącze:D
      wiem że krytykujesz mnie ponieważ chcesz mi pomóc ale ja czasem to sama mam problemy ze znalezieniem błdęów i dopiero jak wrzuce je na głóną to sie ukazują a ja już zasu i sił nie mam na poprawę:D
      wiem wiem tłumacze się...
      ospowiadając na twoje pytanie ja jeszcze nie wiem ile dokładnie tych rozdziałów bedzie....
      jeśli chodzi o oceny z polskiego to miałam dokładnie tak samo jak ty tylko że ortografia to była moja masakra życiowa:P:P:P:P:P
      też uważam że to spisek tych z góry aby umniejszać nas \samych w naszych oczach hehehehehehehe
      dziękuje że komentujesz mimo wszystko:D
      wytrzymaj ze mną do końca:D
      buziaki dobry duszku:*:*:*:*:*:*:*:*

      Usuń
  4. Hejo, Hejo!!
    Tutaj Ley-chan przybyła^^
    Nowy post u mnieXD
    Papa:3

    OdpowiedzUsuń