poniedziałek, 15 października 2012

9. Proste życie czy zwykły sen?...

Siedziałam tak na swoim łóżku i wpatrywałam się w Yu. On też siedział i wpatrywał się we mnie.
Właśnie oznajmił mi, że zostaje tu z własnej woli i jego ojciec nic na to nie poradzi. Nie obchodzi go, że jego ojciec się nie zgadzał. On chciał być ze mną póki jeszcze może.
Moje serce skakało ze szczęścia. Twarz nie wyrażała nic.
-Jesteś pewny, że dobrze robisz?- zapytałam niepewnie.
-Tak jak najbardziej- przysunął się bliżej mnie. Teraz całe poddasze jest moje ponieważ Mari i Nanami  zamieszkały u swoich nowych rodzin. Więc byliśmy sami. Czułam się trochę zdenerwowana, gdy się zorientowałam, że jestem z nim sama. Yu przysunął się do mnie jeszcze bliżej tak, że nasze ramiona się stykały. Czułam ciepło od jego ciała. Zapach jaki mu towarzyszył wprawiał moje ciało w delikatny dreszcz.
Czułam się dziwnie, a zarazem dobrze. Jego oczy sprawiały, że moje serce szalało w galopie. Czy to możliwe jest abyśmy byli razem szczęśliwi?
To i wiele różnych pytań przeleciało mi przez głowę, gdy tak spoglądaliśmy sobie w oczy. Nasze czoła stykały się, a nasze oczy wciąż wpatrywały się w siebie.
-Dobrze robimy prawda?-
-Tak i wesz dlaczego-
-Tak wiem, ale to dość trudne-
-Rozumiem to doskonale-
-Zostajesz ze mna ponieważ ci zależy, a ja też bardzo tego pragnę-
-Wiem o tym i wiedziałem od początku, a więc mogę cię pocałować?-
-Mhm-
Połączył nasze usta w gorącym pocałunku. Zatracałam się w tym słodkim tańcu naszych języków.
Niesamowite gorące dreszcze przebiegały i po plecach. Yu w pewnym momencie objął mnie i przytulił mocno do siebie wciąż nie przerywając pocałunku.
Czułam sie jak w niebie. Jakbym wznosiła się ponad chmurami. Szczęśliwa, że Yu jest ze mną mimo wszelkich przeciwności.
Nagle poczułam jak ręka Yu zawędrowała na mój odsłonięty brzuch. W końcu ubrana byłam jedynie cienką koszulkę z zapięciem na wysokości piersi. Dziwne to było uczucie. Gorąco mi się zrobiło. Dotykał mnie palcami po brzuchu by po chwili zawędrować wyżej ku moim piersiom. Czułam gorąco w miejscach gdzie mnie dotykał. Nie byłam w stanie mu przerwać ponieważ chciałam więcej tych pieszczot. Sama zas  wplotłam dłoń w jego włosy nie przerywając tego namiętnego pocałunku. Yu odpiał jedyny guzik i odrywając swoje usta od moich począł całować moje piersi. Zaczęłam szybciej oddychać gdy nagle usłyszałam kroki na schodkach.
-Ageha skarbie jesteś w stanie zejść na dół i zjeść z nami przy stole?- usłyszałam pytanie mamy.
Trafiła w dobry moment. A nuż stało by się coś nie odwracalnego.
Spojrzałam na Yu i wstałam ubierając się. Zeszliśmy razem i usiedliśmy przy stole wraz z moja mamą i tatą.
-A więc jakie teraz macie plany?- zapytał ojciec surowym tonem spoglądając na Yu i na mnie.
-Zamierzam się ożenić z Agehą i zostać tu z wami- powiedział. Pod stołem trzymał moją rękę.
-To oczywiste, ale co z twoimi rodzicami czy aprobują ten związek?- ojciec był nie ugięty.
-Kiedy powiedziałem ojcu iż zamierzam się ożenić z Agehą nie miał nic przeciwko, a wręcz był szczęśliwy iż w końcu zamierzam się ustatkować- Yu odpowiedział zgodnie z prawdą. Czułam iż nie kłamie. Dlaczego jednak nie powiedział nic więcej na ten temat? Ponieważ wiedział iż mój ojciec nie zgodzi się na jego pozostanie tutaj jeśli ojciec Yu się na to nie zgadza.
-Dobrze, dobrze, a więc zamierzacie zamieszkać we własnym domu czy zostaniecie z nami w tej chacie?- zapytała mama.
-Ja już zdecydowałam, że zostaje z wami, a Yu stwierdził iż nie ma nic przeciwko i mu pasuje też tu mieszkać- powiedziałam uśmiechając się do mamy w podzięce za lekką zmianę kierunku rozmowy.
Yu tylko kiwał głową, że to prawda.
Rodzice uśmiechnęli się do siebie, a potem do nas.
-Teraz tylko trzeba wam ślub wyprawić i poddasze przygotować- powiedział ojciec zadowolony z takiego obrotu sprawy. Wiedział, że któremuś z dzieci zostawi ten dom, ale nie wiedział komu.
Gdy sami podjęliśmy decyzję iż pozostajemy wraz z moimi rodzicami można by rzec iż zdjęłam mu z barków te decyzję.
Jakie to proste i nie wielkie problemy spotykają mnie odkąd wróciłam do domu. Nawet fakt iż Yu postanowił ze mną zostać mimo sprzeciwu ojca.
Zjedliśmy kolację.
-A więc skoro jesteście już sobie przyobiecani to możecie już razem mieszkac na poddaszu- usłyszałam od ojca, a matka zgodziła się z jego słowami. Spojrzałam na nich zdziwiona.
-A nie uważacie, że to trochę za szybko?-
-Właściwie to nie ponieważ wy tez szybko weźmiecie ślub prawda? Nie zamierzacie czekać?- ojciec spojrzał na nas z groźną miną.
-Oczywiście, że nie mamy zamiaru czekać weźmiemy ślub tak szybko jak to będzie możliwe- powiedział Yu aby uspokoić mojego ojca.
Ucieszyłam się na te słowa.
Weszliśmy więc razem na poddasze i usiedliśmy na łóżku.
-Powiedz Yu macie jakieś specjalne rytuały towarzyszące wam przy zaślubinach?- zapytałam od niechcenia.
-Tak ponieważ smoczy ludzie posiadają energię jak ci wasi "posiadający" mamy taki ważny moment, że pomocą energii łączymy nasze splecione dłonie i wypowiadamy słowa przysięgi w pradawnym języku- spojrzałam na niego i zobaczyłam jak powoli ściągał z siebie ubrania.
Zobaczyłam jego sylwetkę w świetle lampy. Wyrzeźbione ciało o ciemnej karnacji i bez grama tłuszczu. Pociągający widok. Poczułam lekkie zawstydzenie więc odwróciłam głowę by na niego  nie patrzeć.
Czy to możliwe, że on będzie chciał coś więcej niż tylko pójście spać?
A może ja powinnam mu powiedzieć, że nie jestem jeszcze gotowa na taki krok?
Nie wiedziałam co mam zrobić, gdy nagle zorientowałam się, że Yu śpi. Śpi obok mnie i tak jakoś bez słowa na dobranoc.
Pomyślałam w tym momencie, że szkoda iż nic nie zrobił. Szkoda?? Chyba mi odbiło.
Położyłam się obok i wtuliłam w jego ciepłe ramiona. Poczułam jak mnie do siebie przyciąga.
Uśmiechnęłam się mimo wolnie.
W końcu zasnęłam.
W ciągu kilku dni udało nam się załatwić wszystko i wzięliśmy skromny ślub. Oczywiście rodzinka była szczęśliwa. Ja zresztą też, a Yu w trakcie składania przysięgi połączył nasze dłonie za pomocą energii.
Było cudownie.
Wciąż jednak dręczyły mnie myśli, że to jest tylko zwykły sen i że skończy się dla mnie szybciej niż myślę.
Jednak jak narazie było dobrze.
Wieczorem zaraz p zaślubinach i skromnym przyjęciu tylko dla rodzinki poszliśmy w końcu na strych. Ujrzałam ogromne zmiany. Wszystko tu było urządzone specjalnie dla nas.
Yu powiedział mi, że w tajemnicy przede mną zrobił to wraz ojcem.
-Kochanie pozwól więc zatem, że wniosę cie do naszego nowego miejsca- wziął mnie na ręce i wniósł przez próg.
Dziwnie się poczułam z tym jego "kochanie", ale pewnie się przyzwyczaje. Zaczynałam miec wątpliwości ponieważ według mnie to wszystko dzieje się za szybko choć to zapewne tez dobrze skoro zostało mi tak niewiele czasu.
Położył mnie na łóżku i spojrzał z uśmiechem w moje oczy.
-Wiedziałem od początku, że to właśnie ciebie powinienem był pokochać- powiedział cicho.
-Ja też miałam coś podobnego- odpowiedziałam także szeptem.
To prawda  ponieważ miałam silne uczucie iż go znam i już wcześniej było wiadome iż jesteśmy dla siebie. Coś nas łączyło.
Jego ręce znalazły się na moim brzuchu. Delikatnie głaskał go ponieważ wiedział jak bardzo mimo wszystko się boje. Po chwili zaczął rozpinac guziki. Leżałam tak i wciąż na niego patrzyłam. Nie musiałam się bać. Nie musiałam mu odmawiać i nie musiałam już uciekać.
W końcu i ja mogłam zaznać szczęścia.
Wciąż jednak jak cień tlił się w mojej głowie obraz tego pokoju i lekarza.
W ciągu tych kilku dni raz mi się zdarzyło, że znów się tam znalazłam. To była chwila, ale słyszałam cichy szept tej dziewczyny obym się w końcu obudziła i nie opuszczała jej znowu.
Czułam żal w tamtej chwili, ale wróciłam jeśli tak to można ująć, do tego świata.
Obudziłam się następnego ranka tuż o świcie. Pierwsze promienie słońca delikatnie łaskotały moją twarz. Spojrzałam w bok i ujrzałam śpiąca twarz Yu. Lekko się zarumieniłam gdy przypomniałam sobie poprzednią noc. Zrobiliśmy sporo sprośnych rzeczy.
Zachichotałam cicho aby go nie obudzić.
Co się ze mną dzieję? Ostatnio stałam się łagodna i jakaś taka zbyt dziewczęca.
Powinnam była nie zapominać się aż tak. Mimo wszystko czujność została.
Wstałam delikatnie i ubrałam się normalne codzienne ciuchy. Postanowiłam, że jak zrobię śniadanie to wtedy dopiero go obudzę. Zeszłam po schodach i zobaczyłam mamę jak krzątała się już przy piecu.
-Cześć mamo- przytuliłam się do niej po czym usiadłam przy stole.
-Cześć skarbie i jak tam po nocy?- zapytała z tym swoim uśmieszkiem.
-Mamo weź no- zaczerwieniłam się.
-To najnormalniejsza rzecz pod słońcem więc się tak panienko nie kryguj- odpowiedziała odwrócona.
Specjalnie mnie o to zapytała.
-Widzisz Ageho teraz nosisz inne nazwisko, a ja nadal czuje jakbyś miała zaledwie pięć lat- powiedziała nagle. Wyczułam w jej głosie smutek.
Schodkami nagle zszedł Yu ubrany w zwykłe ciuchy. Nie takie jakie miał na sobie zazwyczaj, ale te jakie dostał od mamy.
-Witaj mamo- powiedział podchodząc do mojej mamy i całując ja w policzek. Dziwne, ale jak mi wcześniej mówił nie miał matki odkąd skończył 10 lat. Nie dziwiłam się zatem, że miał teraz moją mamę jako swoją.
Traktował ją jak królową chyba. Zaśmiałam się, ale nic nie powiedziałam. Mama za to lekko się zaczerwieniła.
Nawet jeśli było teraz tak szczęśliwie i spokojnie czułam jak coś się zbliżało. Coś niezbyt miłego i raczej nie zapowiadało to udanej sielanki życia.
Minęło kilka tygodni więc juz myślałam, że jednak się myliłam co do swoich przeczuć gdy jednak stało się:
Byłam razem z Yu w ogrodzie za domem i pieliłam grządki ponieważ za kilka dni trzeba będzie zebrać wszystkie warzywa zanim nadejdzie zima. Yu w tym czasie grabił liście. Czułam się niespokojnie ponieważ czułam się źle.
Nagle usłyszałam cichy pomruk Arti'ego, smoka Yu, który to leżał spokojnie pod drzewami za domem.
Wstał i spojrzałam w stronę Yu, a on na mnie. Miał niezbyt miły wyraz twarzy.
-Yu cos sie zbliża mam rację?- skinął głową, że się zgadza i wskazał na niebo. Spojrzałam i ujrzałam trzy smoki. Piękno zwierząt na sekundę oślepiło mnie by po chwili ukazać ich jeźdźców.
Byli to smoczy ludzie.
Spojrzałam na Yu, który podszedł do mnie i objął ramieniem. Czułam napięcie w jego postawie.
A prawda jego rodziny nie było na ślubie, ale wysłał w naszym wspólnym imieniu powiadomienie o ślubie.
Wiedziałam jednak, że nikt i tak nie przybędzie.
Teraz aż się bałam co nas spotka ze strony tych przybyszy.
-Rozumiesz kto przybył prawda Agi?- powiedział mi do ucha mój mąż ściskając mocniej moje ramię.
-Chciałabym wierzyć iz to pokojowe spotkanie jak sam wiesz nie jestem ostatnio w formie- odszepnęłam mu do ucha i pocałowałam w policzek po czym podeszliśmy do furtki stając przed poczekaliśmy aż przybysze sami do nas podejdą.
-Witaj ojcze- Yu podszedł do mężczyzny jakby tylko parę lat starszego od niego. Pocałował go w dłoń i odsunął się. Podeszłam też, ale wcale nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Więc czekałam na powitanie z jego strony.
Nie miał żadnego prawa abym okazała mu szacunek nawet jeśli stał się moim teściem bez swojej aprobaty.
-Coś nie cos słyszałem o tobie Panienko Ageho- usłyszałam cichy szum wiatru w koronach drzew zamiast głosu, ale sowa wyraźnie dotarły do moich uszu.
-Ojcze ona jest moją żoną więc proszę nie zwracaj się do niej "panienko"- powiedział Yu łapiąc moją dłoń. Ja nadal nic nie mówiłam. Czekałam.
Ojciec Yu spojrzał najpierw na syna, a potem znów na mnie.
-Ach gdzie moje maniery proszę zatem wybacz moje złe maniery jestem Yumira ojciec Yu- lekko skinął głowa w moim kierunku. Moja dotąd twarz bez wyrazu od razu zmieniła się w czysty ciepły obraz uśmiechu i szczęścia.
-Dziękuje jestem Ageha żona Yu- odpowiedziałam i tez skinęłam głową. Yu tylko lekko się uśmiechnął na te moje zachowanie. Od początku wiedział o co chodziło, ale nie mówił nic.
Najwidoczniej wcześniej wspominał o tym jak się powinno zachowywać w stosunku do "posiadających" ponieważ smoczy ludzie nie znają tego zbyt dobrze wręcz nie posiadają takiej wiedzy zbyt rozlegle.
Poczułam chłód. Nie wiem skąd, ale taki zimny podmuch wiatru nie zwiastował niczego dobrego.
Rozejrzałam wokoło. Jakieś dziwne wibracje sprawiały, że lekko kręciło mi się w głowie.
-Yu ja Musze się położyć i jeszcze jedno zbliża się coś złego- powiedziałam zanim upadlam wprost w ramiona mojego męża.
Otworzyłam oczy i ujrzałam czarnowłosą dziewczynę siedząca obok łóżka i czytająca jakąś książkę. Poruszyłam się i nagle nade mną pojawiła się jej twarz. Zobaczyłam moją siostrę Nanami. Aż się zachłysnęłam wdychanym powietrzem.
-Nanami?- zapytałam przez coś co było przyczepione do mojej twarzy. Cos jak maska na sznurkach.
-Ageha ty się obudziłaś i powiedziałaś coś i jeszcze moje imię, pamiętasz mnie jak się cieszę- zobaczyłam wyraźnie jej twarz i łzy w oczach.
-Ty...jesteś moją...siostrą?- zapytałam poprzez ciężki oddech.
-Tak tak tak, jestem twoją młodszą siostrą o mój ty mnie poznałaś jestem szczęśliwa- wycierała nos jak małe dziecko rękawem bluzki. Przytuliła mnie. Jakoś się tak dziwnie poczułam. Skąd moja siostra tu jest? I jak to możliwe, że jest też w moim śnie? Może jest jakieś wytłumaczenie na to.
-Ageha powiedz mi jak się czujesz?- zapytała gdy się w końcu uspokoiła.
-Ja- wdech- czuje się- wydech- dość dobrze- wdech- ale ciężko mi oddychać- wydech.
-Rozumiem zaraz wezwę lekarza- powiedziała i wybiegła z szerokim uśmiechem z pokoju. Nagle do pokoju wbiegł koleś w białym płaszczu.
-Obudziłaś się Ageho więc pozwolisz mi zadać kilka pytań?- usiadł obok na krześle i przytrzymał chwile moją rękę. Po czym spojrzał na mnie.
-Nie mogę oddychać zbyt dobrze- powiedziałam poprzez ciężki oddech.
-Rozumiem, ale będzie tak przez jakiś czas ponieważ prze długi czas oddychałaś płytko więc płuca muszą się przyzwyczaic do głębszych wdechów i cięższej pracy- odpowiedział mi spokojnie.
Rozumiałam wszystko co mi mówił, ale wcale nie chciałam go słuchać.
Rozejrzałam w około.
-Gdzie ja jestem- zapytałam z ciężkim oddechem.
-W szpitalu ponieważ miałaś wypadek- usłyszałam od Nanami.
-Jak to? Jaki wypadek?- chciałam wykorzystać fakt iż jeszcze nie obudziłam się w swoim świecie i dowiedzieć się czegokolwiek.
-Musisz wypoczywać resztę opowiem ci jak już wydobrzejesz- Nanami miała zatroskaną minę.
-Nie uciekaj juz proszę w sen musisz tu z nami zostać- dodała trzymając mocno moja dłoń.
Nagle poczułam senność. To było ciężkie. Oddychałam ciężko i czułam ból, ale zasypiałam bezwolnie jakby na siłę ktoś mnie usypiał.
Nagle obudziłam się i usiadłam na łóżku.
Nagle patrze a tu łoże z baldachimem i ogromny pokój.
-Nie jestem w domu to gdzie?- zapytałam na głos.
-jesteś w moim rodzinnym domu kochanie- usłyszałam głos Yu. Spojrzałam na niego i ujrzałam zmartwienie na twarzy.
-Ile tym razem?- zapytałam tylko ponieważ nie chciałam wdawać się dyskusje.
-Miesiąc bez jednego dnia- przytulił mnie. Pocałował delikatnie.
-A tam wyglądało jakby tylko kilka minut- szepnęłam cicho do siebie.
-Gdzie?- zapytała mama podchodząc do mnie zła.
-Nieważne mamo, a skąd ty tutaj?-
-Widzisz zagroziłam Yu, że jak mi wszystkiego nie powie zabije go jako pierwszego i wierz mi byłam jak najbardziej poważna, a teraz wytłumacz mi dlaczego ukryłaś przede mną taki ważny fakt o twoim zdrowiu- spojrzała na mnie zmartwiona i zła jednocześnie.
-Nie byłam w stanie ci powiedzieć, że znów cię opuszczę tym razem na zawsze- odpowiedziałam poważnie.
-Teraz proszę o wyjaśnienia- Yu spojrzał na mnie trochę relatywnie aczkolwiek nic się przede mną nie ukryje, a że Yu zna moje zdolności jest w stanie ukryć przede mną umysł. Jednakże tym razem się udało.
Zobaczyłam wszystko od momentu mojego omdlenia do przylotu tutaj, moich krzyków o matce oraz o innych ludziach, których zdążyłam poznać w ciągu tych pięciu lat. Czułam nostalgię z każdym wykrzyczanym przeze mnie imieniem.
-Wiesz zawsze chciałem wiedzieć co ty przeżyłaś ale to co krzyczałaś było dla mnie wstrząsające- usłyszałam nagle Yu.
-Wiem, ale to i tak nie zmienia faktu, że musiałam to przeżyć to mimo wszystko jedyne co naprawdę mam, wspomnienia- powiedziałam.
-Ale masz mnie i rodzinę i wszystko co jest związane z miejscem gdzie się urodziłaś- zaczął mi tłumaczyć tym swoim szumem wiatru w trawie. Czułam uścisk w sercu.
-Tak mam to wszystko- pokiwałam głową żeby dał se już spokój.
Nagle do pokoju wszedł ojciec Yu.
Podszedł do mnie i poprosił o chwilę prywatności. Stwierdził, że to poważna sprawa i że  chce abym usłyszała ją sama.
Zgodziłam się ze względu na kodeks w końcu wciąż mnie obejmował. Mimo moich przeżyć.
-Zatem ojcze, jeśli mogę się tak do ciebie zwracać, co cię do mnie sprowadza?- spojrzałam na niego wstając z łóżka. Usiadłam przy stoliku i nalałam herbaty do dwóch filiżanek.
Usiadł na przeciw i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
-Możesz, a wiem, że nie zabronię ci tego i wiesz przede wszystkim chciałem cie powitać w mojej rodzinie i cieszy mnie fakt, że mam w końcu córkę, a nie tylko troje synów- uśmiechnął się na co ja się zaśmiałam.
Po chwili jednak.
-Wiem, że obowiązuje cie kodeks i wiedziałem, że nie odmówisz prośbie-
-Skąd wiedziałeś przecież smoczy ludzie nie posiadają wiedzy na temat kodeksu-
-Już tak bo widzisz dzieląc się sobą z moim synem podzieliłaś się sobą także z moją rodziną rozumiesz co mam na mysli prawda?- tak rozumiałam aż nazbyt dobrze, a to nie wróżyło dla mnie najlepiej.Choc nie byłam co do tego pewna to jednak brzmiało dość sensownie. Powinnam była to przewidzieć. Na szczęście nie wiedza nic jak oddaje się kodeks nawet jeśli powiedziałabym, że wystarczyłoby się napić mojej krwi to jeszcze za mało.
-Więc co to za ważna sprawa?-
-Chodzi o Bramę Świętych Smoków-
-Słyszałam-
-Słyszałaś?! Niemożliwe ponieważ wiem o tym tylko ja i kapłani tam przebywający- spojrzał na mnie zszokowany. Rozumiałam to ale dość trudno jest wytłumaczyć skąd się taką wiedzę posiada nie cofając się wstecz do wspomnień i całej tej historii z tym związanej. Nie chciałam go zanudzać i i tracić czas więc pomachałam ręką na znak, że to nieważne.
-Rozumiem dobrze zatem wróćmy do Bramy chodzi o to, że raz na jakiś czas otwiera się żeby oddac smocze jajo i zdarza się to tylko dwa razy w roku przez trzy dni jednakże tym razem jest tak, że ta brama otwiera się po raz trzeci, a z zapisków wynika, że zdarzyło się to już raz-
-Do rzeczy nie mamy całego dnia ojcze- wróciła moja natura wkurzającej sarkastycznej zimnej jak lód młodej dziewczyny wędrującej po kraju. Yatta!!
-Więc chodzi o to że to zagraża całemu krajowi gdyż wypuści nie jaja tylko Białego Smoka, który będzie wszystko niszczył, a jedynym ratunkiem jest "posiadający", który nie jest zwykłym jednotypowcem- coś czułam, że walnie mi niezłego news'a, ale to to juz przesada i to gruba.
-Czy ty cos sugerujesz?- spojrzałam na niego z boku jakby lekko przekrzywiłam głowę i zrobiłam kwaśną minę.
-Nie ja niczego nie sugeruję ponieważ wielotypowcy rodzą się raz na 20 lat więc twój poprzednik już nie mógłby nam pomóc zwłaszcza, że żadne nie dożyło wieku lat 18-stu- tu spojrzałam ze zrozumieniem.
-Iskierki-
-Iskierki? nie rozumiem- zdziwiło mnie, że o tym nie widział skoro podobno podzieliłam się swoimi myślami.
-To było dobre- wskazałam na niego palcem i zaśmiałam się sztucznie.
-Ale nie wiem o co ci chodzi?-
-Ty tak poważnie?-
-Jak najbardziej-
-Cholera następny, który to uważa się za mądrzejszego, a wyszedł na tym jak łysy handlem swoimi włosami- powiedziałam sarkastycznie. Niech żyje ja!
-Mogłabyś z łaski swojej wytłumaczyć o co ci chodzi-
-Nie, nie mogłabym i nie zamierzam sam sobie poszukaj skoro podobno wszystko już o mnie wiesz, a moze wiesz tylko tyle ile ci się udało wyciągnąć od biedaka Kreso co?- spojrzałam na niego i już wiedziałam, że trafiłam.
-Za to, że mogłeś uratować mu życie bez mojej pomocy czy nawet Haku, którego dawno juz nie ma w stolicy ponieważ zdołał zwiać, opowiedział ci o wszystkim, jednakże jak się okazuje nie wszytko dał ci rade powiedzieć- to była śmieszna sytuacja. Ja ta młodsza z dużo mniejszym zapewne bagażem życiowym wiedziałam o wiele więcej i czytałam z twarzy Yumir'y jak z książki.
Wiedziałam, że coś chrzanił, ale o wymianie mysli myślałam, ze mówił prawdę. Na szczęście to jednak nie prawda. Szkoda, że wśród smoczych ludzi nie ma tego faktu, że wiedziałabym kiedy kłamią.
-Chciałem cie prosic tylko o pomoc przy zamknięciu Bramy o nic więcej, a ty zachowujesz cokolwiek nie na miejscu-
-Czy fakt iż jestem żoną twojego syna i fakt iż jestem chora oraz to, że mój czas jest taki cenny gdyż kurczy się szybciej niż innych nie stawia ciebie w złym świetle? - poczułam łzy w oczach.
Zamknęłam oczy by je przetrzeć i nagle ujrzałam chłopca.
Był mniej więcej w moim wieku i miał krótkie srebrne włosy. Takie jak moje.
Cos krzyczał nie pozwól...brama... zamknąć... nie pozwól... nie rozumiałam tego. Musiał być moim poprzednikiem. Dlaczego jednak teraz mi się ukazał?
Spojrzałam na ojca Yu. Zrozumiałam w tym momencie co powinnam zrobić, ale czy zdołam? Nie wiem nawet jak to się skończy.
-Proszę czy mogę zostać sama?- poprosiłam.
-Oczywiście już wychodzę- wstał ukłonił się lekko i wyszedł.
Ja natomiast położyłam się spowrotem do łóżka. Nagle do pokoju wpadł Yu jakby biegł.
-Ageha i jak się czujesz?-
-Dobrze- wyciągnęłam ręce do niego- chodź do mnie proszę- szybko się do mnie przytulił.
Pocałowałam go, a on odpowiedział na to kładąc mnie i zaczął mnie rozbierać.
Kochaliśmy się namiętnie i szaleńczo jakby to miał być ostatni raz.
Nie ważne co się stanie ja bede go kochać.
Teraz tylko muszę czekać na to się wydarzy.
Czyżby to juz?


***************************
cześć duszki dobre moje kochane wiem wiem wiem długo nic nie pisałam. martwię się że poszło mi okropnie nudnawo... pomóżcie mi jestem w dołku bo moja wena mnie opuszcza.... hehehehe
buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*....
ps: proszę o komcie:D










4 komentarze:

  1. Ja ci dam "już">.<
    Co ja mówiłam o umieraniu bohaterki?! Nie zgadzam się!!
    Podziel się Yu*_* Albo oddaj mi go w moje łapki^^ Toż to kochane stworzenie i ja też chcę się do niego przytulić*_*
    Jak widze pędzisz z akcją, nie można się przy tobie nudzić^^ Jak piszesz, to wiem, że będzie ciekawie:3
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Ley-chan ty nawet nie wiesz jak mnie podnosisz na duchu swoim komciem kocham cię<3
      A Yu ci nie oddam jest mój:P:P:P
      mam nadzieję że następny rozdział nie sprawi iż mnie zabijesz
      buziaki dobry duszku:*:*:*:*:*:*:*

      Usuń
    2. Teraz to mnie przestraszyłaś T.T
      A teraz do Ryuu na dole...weź trzecia, nie trzecia nie skorzystasz:P Ukradnę Yu nocą, zawinę w koc i zwinę do domuXD

      Usuń
  2. dzięki za komcia i poprawiłam błąd :D
    buziaki dobry duszku:*:*:*

    OdpowiedzUsuń