niedziela, 14 października 2012

8. Powoli odkrywam prawdę o sobie...

Minęły juz trzy tygodnie odkąd wróciłam do domu. Cała rodzina była szczęśliwa z powodu mojego powrotu. Ja też.
Choć wiedziałam iż mój czas się kończy to jednak postanowiłam zostać z nimi do końca.
Nie odejdę już. Postanowiłam tak gdy opowiadałam mamie o mich ostatnich przygodach. Oczywiście nie wspomniałam o tym, że mój czas się kończy. Mama by sie pewnie załamała. Postanowiłam wtedy, że zostanę z nimi do samego końca.
Teraz właśnie siedziałam w ogrodzie i pieliłam grządki przy warzywach. Słońce prażyło niemiłosiernie, ale trzeba swoje odbębnić prawda.
Słyszałam szum drzew oraz śpiew ptaków. Delikatny podmuch wiatru dodawał lekkiej ochłody, ale to było za mało. Jeszcze tylko kilka tygodni i ta pogoda całkowicie ulegnie zmianie. Zima zawsze przychodzi w te rejony dość gwałtownie i szybko. Na szczęście wszyscy już się do tego przyzwyczaili.
Zebrałam już wyrwane chwasty oraz warzywa jakie były potrzebne na dzisiejszy obiad.
-Ech jak gorąco- westchnęłam wycierając pot z czoła.
-Panienka się obija przy robocie- usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się z uśmiechem i zobaczyłam tatę jak szedł w moim kierunku. Podeszłam do niego i ucałowałam w policzek na powitanie.
-Już po pracy?- zapytałam gdy ujrzałam jego spracowane dłonie oraz brudną koszulę.
-Taaa na dzisiaj koniec, ale jutro trzeba będzie wcześniej wstać aby zdążyć- dodał drapiąc się w głowę.
-A może wam pomogę?- zapytałam z troską. Ojciec znał moje możliwości ponieważ nie raz już mu zdążyłam pomóc w ciągu tych trzech tygodni. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Byłabyś naprawdę pomocna, a i inni też mieli by dzięki temu mniej roboty zwłaszcza, że w tym roku jakoś tak więcej jest zbiorów do zebrania- powiedział z szerokim uśmiechem. Złapałam go za rękę i pociągnęłam do domu.
W środku mama krzątała się przy piecu ponieważ zaczęła robić obiad. Dzisiaj Mari ma urodziny więc trzeba się ostro napracować. Kończy ta mała już 15 lat więc jest gotowa do zamążpójścia.
He he he trochę się z tego pośmiałam ponieważ te rytuały mnie ominęły, a wiem jakie to trochę wstydliwe przechodzić przez tą uroczystość.
Ubiera się taką panienkę w sukienkę obszytą kolorowymi tasiemkami oraz białe buciki na obcasie.
Pamiętam kilka takich uroczystości z moich lat przebywania jeszcze w domu. Wszyscy wokół ciebie biegają, a ty nie możesz się przewrócić i jeszcze nie wolno pozwolić chłopakom na podnoszenie spódnic.
Podobno Mari ma już swojego wybranego na męża, ale ja jeszcze nie wiem kto to jest. Na szczęście na dzisiejszej kolacji poznam tegoż odważnego co zabrał je małe serduszko. Zaśmiałam się na samą myśl jaka będzie Mari miała zawstydzoną minę jak Kabuto, bo tak mu na imię, mnie pozna. Wiem jaką furorę robię gdy ludzie mnie poznają. Moje długie srebrne włosy oraz fakt iz jestem "posiadającym"  robią nie mały zamęt w umysłach tych, którzy mnie wcześniej nie znali, ale o mnie słyszeli. Kabuto sprowadził się z rodziną do naszej wioski już po moim odejściu dlatego też nie znał ani mnie ani ja jego.
Mój starszy brat, już na swoim ze swoja śliczna żona, która spodziewa się dziecka, świetnie radził sobie w roli kowala. Wszyscy do niego ściągali nawet z sąsiednich wiosek. Cieszyłam się z jego sukcesów.
Musiałam przyznać iż jak na głupka jakiego go zapamiętałam stał się naprawdę wprawnym mężczyzną. Zaś jego żona, która znałam z czasów dzieciństwa, stała się piękna młodą gospodynią. Krisi jest cudowną dziewczyną aczkolwiek stanowczą co mnie zaskoczyło ponieważ pamiętałam ja jako wstydliwą dziewczynkę co się boi własnego cienia. Wyrobiła się przez te lata co jej wyszło na dobre. Teraz jako zona mojego brata świetnie sobie radzi.
Usiadłam przy stole i zaczęłam kroić warzywa.
-Mamo i jak tak dalej pójdzie to Mari wyjdzie za mąż szybciej niż Nanami prawda?- powiedziałam.
Mama spojrzała na mnie z naganą.
-Wiesz jak to się u nas odbywa prawda przecież Nanami czeka dopóki ty się nie hajtniesz a jesteś druga po swoim bracie- pomachała na mnie chochlą od zupy.
-Mamo przecież mówiłam ci, że nie mam zamiaru wychodzić za mąż, a nawet nie ma nikogo z kim mogłabym wiązać jakiekolwiek nadzieję- odpowiedziałam jej szybko ponieważ wiedziałam jak bardzo jej zależy abym ja tez miała w końcu męża.
-A ten, który wciąż zaprząta twoje myśli?- zapytała z chytrym uśmieszkiem.
-Kogo masz niby na myśli?- zdziwiona spojrzałam na odwracająca się mamę, ale nie odpowiedziała mi tylko się zaśmiała.
Ona mnie doskonale wyczuła. Nie powiedziałam jej o Yu ponieważ bałam się, że zacznie o niego wypytywać. Ja jeszcze sama się nie pogodziłam z tym iz zakochałam się i straciłam miłość mojego życia jednego dnia. W dodatku sama zbyt dobrze go nie znałam choć czułam, że coś nas połączyło.
Jego zielone oczy oraz aura jaką wytwarzał sprawiały iż chciałam się nim pochwalić całemu światu i jednocześnie zatrzymać dla siebie. Głos jego sprawiał iż chciałam się w nim zapomnieć. Wciąz i wciąż wspominałam nasze spotkanie. Mimo, że to było tylko raz sprawiało mi ogrom radości i jednocześnie bólu.
Spojrzałam na wchodzącego ojca. Był juz przebrany i czysty. Zaraz za nim wszedł mój brat i Krisi z dość już pokaźnym brzuszkiem. Czekałam jeszcze na Nanami i Mari. One pewnie zejdą jak tylko Mari ubierze swój strój. Ech ten rytuał znany w naszej wiosce od dawien dawna był celebrowany mimo wszelkich próśb zaniechania go.
Każda dziewczyna i chłopak w piętnaste urodziny go przechodzili więc nie ma możliwości aby go ominąć.
Ja byłam wyjątkiem ze względu mojego braku pobytu w wiosce w tym czasie, ale to nie znaczy iz go nie przejdę. Poczekać muszę tylko do siedemnastych urodzin, które to odbędą się w środku zimy. Jak se o tym pomyśle to az mnie ciarki przechodzą.
Nieważne właśnie Mari I Nanami schodzą po schodach, a przed domem zebrał się dość pokaźny tłum.
Wyszliśmy wszyscy aby zobaczyć rytuał przejścia Mari i zabawę jaka się podczas tego odbywa.
Śmiałam się ze wszystkimi gdy nagle poczułam zawroty głowy. Przed oczami zrobiło mi się ciemno.
Otworzyłam oczy i znów znalazłam się białym pomieszczeniu. Coś brzęczało. Nadal widziałam wszystko tak rozmyte jakbym miała okulary zaparowane i przetarte na szybko. Poruszyłam ręką. Nagle ktoś się szybko podniósł i znów te krzyki
-Ageha obudziłaś się?!... Ageha proszę odpowiedz mi daj mi znak że mnie słyszysz!- takie Ciche przytłumione jakby krzyki słyszałam. Ruszyłam ręką, ale osoba tego nie zobaczyła. Zamknęłam oczy. Zapadła ciemność.
-Ageha skarbie otwórz oczy proszę kochanie obudź się- usłyszałam głos mamy.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarze domowników pochylonych nade mną. Nie czułam się zbyt dobrze, ale te dziwne sny pojawiały się ostatnio coraz częściej. Jakby ktoś na siłę chciał abym została w świecie moich snów.
Wiem jak bardzo to mnie smuciło, ale żeby smucić innych moimi problemami to nie był mój zamysł. Chciałam ich jakoś uspokoić, ale nic mi do głowy nie przychodziło dlatego też nic nie mówiłam. Czytałam ich myśli i wiedziałam jak bardzo są zmartwieni. Mama najbardziej ponieważ mój stan zrzucała na barki moich przygód jakie przeżyłam będąc po za domem.
-Nic mi nie jest po prostu kiepsko ostatnio śpię- powiedziałam w końcu.
-Nie powinnaś się forsować jeśli nie czujesz zbyt dobrze- powiedziała mama na te moje wytłumaczenie choć w głębi w ogóle mi nie uwierzyła. Wciąż uważała iż coś złego mnie spotkało po za domem skoro teraz  jestem w takim stanie.
Uśmiechnęłam się tylko na te jej myśli.
Wstałam powoli.
-To co teraz robimy?- zapytałam spoglądając na Mari wciąż ubrana w ten śmieszny strój.
-Teraz to idziemy jeść- powiedział mój braciszek podając mi rękę bym mogła wstać. Podciągnęłam się trzymając go za rękę i poszłam za nimi do jadalni. Usiedliśmy wszyscy przy stoli podziękowaliśmy za jedzenie i zaczelismy jeść.
Nagle się zorientowałam, że kogoś brakuje.
-A gdzie jest nasz gość?- zapytałam jakby od niechcenia. Mari się wzdrygnęła, a ojciec zrobił minę jakby chciał kogoś zabić.
-Co się stało?- zapytałam ponownie.
-Nie ważne- odpowiedział ojciec tonem ostrym jak brzytwa.
Weszłam w umysł Mari choć nie powinnam. Ujrzałam tam obietnice małżeństwa oraz nagły wybuch płaczu ponieważ Mari odkryła iz jest w ciąży. Kabuto cały w strachu i ojciec, który o wszystkim wiedział.
Weszłam w mysli ojca i ujrzałam tam żal, że Mari go zawiodła oraz to, że Kabuto okazał się takim nie odpowiedzialnym dupkiem ponieważ dobrał się do jego córki przed ślubem. Posmutniałam co od razu zwróciło powszechną uwagę.
-Ageha co się stało?- zapytała mama.
-Nic po prostu juz wiem- odpowiedziałam. Mari spojrzała na mnie przerażona, a ojciec tylko pokiwał głową.
-Sama widzisz, że ta sprawa jest dość delikatna- powiedział.
-Tak tato, ale się nie martw to się da załatwić o ile oboje będą chcieli- powiedziałam pewnie.
-Oczywiście, że ja chce ale nie wiem co Kabuto na to ponieważ ojciec nie dał mu nic powiedzieć- powiedziała głośno Mari patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się tylko i wstałam.
Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę gdzie stał dom Kabuto.
Pomyśleć, że jeszcze niedawno przejmowałam się takimi sprawami jak jedzenie na następny dzień lub gdzie będę spać następnej nocy.
Teraz to jednak moja rodzina jest najważniejsza.
Podeszłam do furtki i ujrzałam młodego chłopaka na oko dziewiętnastoletniego stojącego przed drzewem i mówiącego "przepraszam" w kółko.
-Ssssih da sun- szepnęłam i ujrzałam jego myśli. W tych myślach była Mari z najpiękniejszym uśmiechem jaki w życiu można było u niej zobaczyć. Jej zakochany wzrok oraz szczęście malujące się na twarzy. Wiedziałam, że Kabuto zalezy na mojej siostrze, ale on musi się sam zdeklarować u ojca, że weźmie za nią odpowiedzialność. Otworzyłam furtkę i podeszłam do niego. Nie zauważył mnie dopóki nie klepnęłam go w ramię. Podskoczył jak oparzony, ale jak mnie zobaczył to zaśmiałam się na widok jego miny.
-Cześć jestem Ageha siostra Mari- przedstawiłam się i podałam mu dłoń. Wiem wiem nie mnie takie dziwne zachowanie przecież jestem "posiadającym" to do mnie trzeba się z szacunkiem odzywać żebym w ogóle się odezwała, ale tu chodzi o moją siostrę no.
-Witaj jestem Kabuto- odpowiedział cokolwiek zaskoczony moim wyglądem jak i wiadomością kimże to ja jestem.
-Słyszałem o tobie- powiedział po chwili.
-Tak jak każdy- powiedział z uśmiechem.
-Czy to znaczy iz powinienem się do ciebie zwracać z szacunkiem?- zapytał co mnie nie zdziwiło.
-Nie nie musisz, ale zachowaj maniery mimo wszystko- powiedziałam cicho i z uśmiechem.
-Powiedz zatem co cię do mnie sprowadza- poprosił.
-Chodzi mi o to czy weźmiesz odpowiedzialność za moją siostre i całą tę sytuacje w jakiej się znaleźliście?- zapytałam. Gdy to usłyszał westchnął ciężko. Przeczesał włosy palcami po czym wziął głęboki wdech.
-Oczywiście, że tak ponieważ bardzo mi zalezy na Mari, ale ona mi powiedziała, że ślubu nie weźmiemy dopóki jej najstarsza siostra się nie hajtnie, ale ze ty nie masz jeszcze męża to jakoś długo by to trwało zanim oboje byśmy mogli w końcu się pobrać i tak jakoś doszło do tego- powiedział spoglądając mi prosto w oczy. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Mam pomysł ponieważ ja sama ślubu brać nie zamierzam i raczej by mi to nie pasowało postanowiłam, że Nanami i Mari wezmą ślub wtedy gdy chcą nie czekając na mnie, ale potrzebuję pomocy- szepnęłam do niego z chytrym uśmieszkiem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co to za plan?- zapytał mimo wszystko zaciekawiony. Nie dziwię się mu ponieważ widziałam w jego umyśle jak bardzo kochał Mari. 
Opowiedziałam mu co chce zrobić i on się zgodził. Pożegnaliśmy się i poszłam w stronę domu drugiego chłopaka. 
Sham był ukochanym Nanami. Wiedziałam o nim odkąd tylko zdążyłam zapoznać się z Nanami i jej myślami. Były wypełnione właśnie nim.
Zastanawiające prawda żeby zajmować się sprawami tak trywialnymi jak załatwienie ślubu siostrom. Już nie ratuje życia i nie uciekam przed innymi. Juz nie chodże leśnymi ścieżkami i nie pracuje w różnych miastach.
Nie zastanawiam się kim jest władca oraz ten ich >mistrz<, o którym to raczej nie wiele mogłam powiedzieć jak tylko to iz stał się zbyt mało dumny. Mimo to rozumiałam dlaczego uratował życie Ryu oddając mu swój kodeks. Jakbym wiedziała wcześniej iż >mistrz< jest bratem jego wysokości jednocześnie ojcem Ryu to bym inaczej się wobec zachowywała na początku. Choć później ten fakt jakoś mnie nie przemienił.
He he he. Szłam spokojnie, a wieczorne powietrze sprawiało mi przyjemność. Chłodny, a zarazem delikatny.
Włosy rozpuściłam aby wiatr je przeczesywał. Zaczęłam myśleć o Haku. Był człowiekiem dość bezpośrednim, ale szczerym. Niczego nie ukrywał. Zaśmiałam się na wspomnienie jego uśmiechniętej twarzy. 
Dziwne jest to, że ja sama nie jestem w stanie tak szczerze się uśmiechać jak on. 
Spojrzałam na niebo usiane gwiazdami. Kilka minut wystarczyło abym znów zaczęła płakać. Jeden delikatny podmuch wiatru w trawie przypomniał mi tembr głosu Yu. Dlaczego to takie dziwne i jednocześnie proste uczucie nie może zniknąć? 
Za bardzo to przeżywam powinnam była o nim zapomnieć tak szybko jak się tylko da.
Choć zastanawia mnie czy Yu w ogóle mnie szukał po tym jak zniknęłam.
Teraz to i tak nie ważne. 
W końcu doszłam do domu Sham'a. Zapukałam i poczekałam az się drzwi otworzą.
-Ooo cześć Ageha co cię do mnie sprowadza w ten wieczór?- powiedział pan Hiodi, ojciec Sham'a.
-Chciałabym się spotkać z Sham'em jeśli to możliwe- powiedziałam wchodząc do środka. Owinęło mnie ciepło ogniska i ciepłe mysli matki Sham'a , która jak mnie zobaczyła to od razu odłożyła ręczne robótki i przytuliła na powitanie.
-Oczywiście poczekaj chwilkę zaraz zejdzie- pan Hiodi klepnął mnie w plecy i pokazał wolne miejsce przy stole.
-Napijesz sie czegoś kochanieńka?- zapytała pani Hiodi podchodząc do czajnika nad ogniskiem.
-Poproszę herbatę jeśli mozna- oparłam się o Stół i zaczęłam obserwować całą kuchnię.
Ciepłe brązowe kolory kontrastowały z białym sufitem i zieloną podłogą. Dość ciekawie dobrane kolory, ale jakoś nie wyglądało to źle. Zapewne to tutaj zamieszka Nanami jak już wyjdzie za mąż za Sham'a o ile ten się zgodzi tak w ogóle. W końcu pojawił się Sham.
-Dobry wieczór- przywitałam się na co on lekko się zdziwił na mój widok.
-Dobry wieczór Agi co ty tu robisz?- zapytał zaraz po powitaniu. Wstała i pokiwałam na niego ręką.
Podszedł do mnie , a ja szepnęłam mu do ucha, ze mam ważną sprawę i czy moglibyśmy przenieść się do bardziej prywatnego miejsca.
-Jasne możemy iść się przejść i tak nie mam teraz nic do roboty- odpowiedział na moją prośbę.
Pożegnałam się z jego rodzicami wyszliśmy.
-No więc o co chodzi?- zapytał bez ogródek.
-Widzę, ze nie pałasz do mnie szczególną miłością- powiedziałam gdy odczułam jego dość sceptycznie podejście do mojej osoby.
-Wiesz dlaczego więc nie musisz nawet pytać- odpowiedział.
-Tak wiem, ale teraz najważniejsze jest to aby w końcu doprowadzić do waszego ślubu- powiedziałam aby załagodzić jego humorki. Tak Sham od początku nie lubił mnie za to iż nie mógł się ożenić z Nanami z powodu mojego braku zamążpójścia. Spojrzałam na niego przekornie po czym opowiedziałam o moim planie. Zgodził się od razu co sprawiło, że pierwszy raz od czasu dzieciństwa, zobaczyłam jego uśmiech.
Pożegnaliśmy się i ruszyłam w stronę domu. 
Ciągle się zastanawiałam na d detalami mojego planu, gdy nagle wyczułam iż ktoś pojawił się w moim otoczeniu. Ktoś kto nie pochodzi  z mojej wioski, ale ta aura była mi znana.
Nagle zrozumiałam kto to. Poczułam łzy w oczach. Na szczęście powstrzymałam się od płaczu. 
Odwróciłam się i ujrzałam piękne zielone oczy i szeroki uśmiech. Yu.
Gdy tak staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy usłyszałam cichy pomruk smoka stojącego gdzieś w oddali.
Uśmiechnęłam się na ten dźwięk. 
Ucieszyłam się, że Yu mnie znalazł i jednocześnie poczułam smutek, że będę musiała go odprawić z niczym.
-Szukałem cię-
-Wiem-
-Dlaczego odeszłaś zanim zdążyliśmy się bliżej poznać?- 
-Ponieważ nie mogłam już dłużej wytrzymać- 
-Powiedz mi co to za wioska?-
-Moje rodzinne strony-
-Mieszka tu twoja rodzina?- 
-Tak-
Chwila ciszy i nagle Yu podszedł do mnie szybko i przytulił. Zdziwiona nie byłam w stanie się ruszyć. Po chwili jednak odpowiedziałam na jego uścisk. Przekazałam mu w ten sposób jak bardzo moje serce tęskniło za jego widokiem.
Chyba to wyczuł ponieważ przytulił mnie jeszcze mocniej. Poczułam na karku jego ciepły oddech. Dreszcze przeszły mi po plecach. Nie miałam zamiaru go wypuszczać z mych ramion, ale nie mogłam go też zwodzić.
Odsunęłam go od siebie spojrzałam na twarz. Wyrażała smutek oraz delikatną tęsknotę.
-Tęskniłem za twoim widokiem-
-Ja też-
-Jak to możliwe, że mimo iz znamy się tylko jeden dzień, a ja już czuję iż mógłbym z tobą spędzić całe życie?-
-Nie wiem, ale mam tak samo-
-Wiesz powiem ci, że rozmawiałem z moim ojcem i powiedziałem mu iż znalazłem kobietę, z którą chce się ożenić, ale ona zniknęła- 
-Poważnie? Dlaczego jednak wybrałeś właśnie te kobietę?-
-Ponieważ sprawia ona iż moje serce nie jest spokojne i jednocześnie je oczy dają mi spokój duszy- 
-Dziękuje- 
Nie mogłam wytrzymać gdy usłyszałam te słowa. Podeszłam i delikatnie przytuliłam go. On jednak odsunął moją głowę i pochylając się dotknął swoimi ustami moje. Jego wargi były ciepłe aczkolwiek wilgotne. Pocałunek tez nie trwał długo, ale mi się wydawało iż trwa wiecznie.
-Powiedz, że za mnie wyjdziesz-
-Nie-
-Dlaczego?-
-Nie mogę ci powiedzieć-
-Znam swoje uczucia do ciebie i wiem iż czujesz dokładnie to samo więc skąd ten upór?-
-To zbyt trudne by o tym mówić-
-Nie odpuszczę i wierz mi będę walczył o twoją zgodę-
-Wiem, ale moja odpowiedź wciąż będzie taka sama-
Ujrzałam smutek w jego oczach, ale też determinacje. Przyciągnął mnie do siebie i mocno połączył nasze ustaw gorącym pocałunku. Jednakże tym razem go pogłębił używając języka. Sprawił mi tym nie lada przyjemność. Nasze języki tańczyły przy dźwięcznym wietrze w koronach drzew. 
Czułam ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Jego ręce trzymające mocno moje ciało delikatnie łaskotały moje plecy oraz kark. Tak bardzo chciałam się zapomnieć w jego ramionach, ale nagle uświadomiłam sobie co robię i szybko odepchnęłam go od siebie. W jego oczach zobaczyłam determinacje połączoną z błyskiem radosnych iskierek. W środku skakałam z radości, ale na zewnątrz moja twarz nic nie wyrażała. Jego myśli docierały do mnie otwarcie. Byłam w nich ja oraz jego uczucia. Ucieszyłam się, że odwzajemnia to co ja czułam.
-Wrócę tu i znowu będę chciał usłyszeć odpowiedź-
-Nie zmienię zdania-
-Nie bądź tego taka pewna panno Ageho- dodał na koniec po czym odwrócił się i puścił się pędem do swojego smoka czekającego przy granicy północnego lasu. Stałam tak i patrzyłam za nim. Widziałam jak poły jego płaszcza rozwiewały się przy każdym ruchu i jak jego włosy tańczyły na wietrze.
Chwilę później usłyszałam cichy ryk smoka i ujrzałam cień wzlatujący ponad wioską i kierujący się ku południu kraju.
-Wrócisz tak? Będę czekać- szepnęłam w jego stronę po czym szybko pobiegłam do domu.
Tam porozmawiałam z Nanami i Mari, które to były szczęśliwe planem jaki im przedstawiłam i obiecały pomóc.
W ciągu kilku najbliższych dni byłam zajęta pracą na polach oraz przygotowaniami do ślubu obu sióstr.
Oczywiście Kabuto i Sham też pomagali. Chciałam szczęścia moich sióstr dlatego też więcej niż zwykle używałam cytonu. Niestety źle to wpływało na moje zdrowie, które z dnia na dzień się pogarszało.
Minął w końcu gorący tydzień i nadszedł długo wyczekiwany przez niektórych dzień.
 Załatwiłam wszystko co było do załatwienia oraz za pomocą energii utkałam suknie dla Nanami i Mari oraz galówki dla Kabuto i Sham'a.
Udało mi się zebrać wszystkich w domku jaki został specjalnie do tego przygotowany choć domkiem to ja go bym nie nazywała. Był to wielki budynek z ogromną pustą przestrzenią w środku. Specjalnie wybudowany na wiejskie zabawy lub wesela. 
Nikt nie wiedział czemu poprosiłam o zebranie, ale wszyscy przyszli z powodu szacunku jakim się darzy "posiadających".
W końcu też zebrali się tez wszyscy zamieszani w ten cały projekt.
Zaskoczenie jakie widziałam na twarzach zebranych gdy zaczęła się ceremonia zaślubin obu mych sióstr, dawał mi sporo satysfakcji.
Matka i ojciec byli zdziwieni, ale szczęśliwi. Z tego powodu byłam najbardziej dumna, a jak obie siostry w końcu zostały połączone węzłem małżeńskim, moje szczęście nie znało granic. Cała zebrana ludność bawiła się pryz dźwiękach grających instrumentów. Wszystko szło zgodnie z planem. W końcu zapadła noc. 
Trzeba by się było zebrać do domów, ale nikomu się nie chciało. Wszyscy chcieli się w końcu wyluzować po ciężkim tygodniu pracy na polach oraz faktem iz się udało. Można by było powiedzieć, że trafiłam w dobry moment.
Widziałam szczęście na twarzach mojej rodzinki.
Ojcowie Kabuto i Shama tańczyli teraz z pannami młodymi. Widziałam dumę na ich twarzach, że w końcu maja tez córki w domu, a nie tylko synów.
Ta atmosfera sprawiła iz sama zapragnęłam stać się taką dziewczyną biorącą ślub i tańcząca z ukochanym na tej sali.
-To jak zmieniłaś zdanie?- usłyszałam cichy szept przy uchu. Wzdrygnęłam się i obejrzałam. Yu spoglądał na mnie.
-Od kiedy tu jesteś?-
-Od początku, ale nie chciałem ci przeszkadzać-
-Poważnie powinieneś był wcześniej dać znać, że jesteś ponieważ obyczaj nakazuje abym przedstawiła cie rodzicom-
-Ooo powinienem to odebrać jako Zgodę na moja propozycje?- 
-Nie, nie chodziło mi o to tylko, że jesteś gościem, a ja jakby gospodarzem mimo to to moi rodzice są odpowiedzialni za wydanie swoich córek za mąż więc nawet jeśli nie chce za ciebie wyjść powinnam była cię im przedstawić-
-Poważnie jesteś uparta jak zwykle-
-Wiem- uśmiechnęłam się zadziornie po czym zaciągnęłam go do moich rodziców.
-Mamo tato to jest mój znajomy ma na imię Yu- przedstawiłam go rodzicom. Przywitali się i wymienili grzecznościowe formułki. Mama jednak spoglądała na mnie ukradkiem. Nie zauważyłabym tego gdyby nie fakt iz czytam w myślach. 
Zobaczyłam jak moja mama zastanawia się kiedy jej powiem o Yu i kiedy w końcu się przyznam iz to właśnie on jest moim powodem do uciekania w marzenia.
Czyli moja mama od razu zauważyła moje uczucia do Yu. Zaśmiałam się i uścisnęłam mamę. Na co ona od razu wiedziała o co mi chodziło.
Obeszliśmy całą sale i po kolei przedstawiałam Yu każdemu kto nas zaczepił oraz mojemu rodzeństwu.
Gdy jednak doszliśmy do mojego braciszka usłyszałam jego słowa skierowane do Yu.
-Masz się nią porządnie opiekować-
-Tak właśnie zamierzam-
Złapałam Yu za rękę i pociągnęłam do kąta sali.
-O czym wy gadaliście przecież nie zamierzam za ciebie wychodzić-
-Nie mam zamiaru przyjąć do wiadomości iz mi odmawiasz-
-Zmieniłeś się-
-Nie prawda po prostu nie było okazji byś mnie bliżej poznała-
-To prawda, ale dalej posiadasz tę aurę dostojności jaką miałeś przy naszym pierwszym poznaniu-
-Wierze ci na słowo-
Wyszliśmy z budynku na zimne wieczorne powietrze dające orzeźwienie. 
Yu przytulił mnie od tyłu, a ja nieświadomie wtuliłam się w jego ramiona. Jakbyśmy robili to od zawsze.
Czułam spokój i smutek. Dlaczego ten stan towarzyszył mi za każdym razem jak z nim przebywam?
Nie musiałam odpowiadać na to pytanie ponieważ odpowiedź znałam od samego początku.
Mój czas kurczył się nie miłosiernie.
-Odprowadzę cię do domu ponieważ nie wyglądasz za dobrze-
-Nie musisz, a w dodatku chce zobaczyć smoka- 
Zaprowadził mnie do północnego lasu. Przy granicy na ziemi leżał piękny smok.
Podeszłam do niego i połączyłam się z nim myślami.
Zamruczał cicho co znaczyło iz zaaprobował moją osobę. Dotknęłam go i po chwili głaskałam delikatnie jego łuskowatą skórę.
Smok przytulił się do mnie swoją głową co mnie trochę ucieszyło.
Zastanawiające jest to, że ja, która to zawsze starała się z nikim bliżej nie poznawać i w dodatku zawsze wredna bywałam dla innych.
Nagle rozczulam się nad tym iz smok przytulał się do mnie i mruczał jak kot.
Yu nagłe złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy. Niestety nie zdążyłam uchronić umysłu przed nim.
Zdołał zobaczyć wszystko co przed nim ukrywałam.
-Proszę cie powiedz mi, że to nie prawda-
-Niestety Yu to właśnie z tego powodu ciągle ci odmawiam-
-Rozumiem chcesz zostać z rodziną-
-Tak i dlatego nie mogę iść z tobą-
-A jeśli zostanę tutaj z tobą?-
-Ale jak to?-
-Tak po prostu zostanę tutaj i zamieszkamy razem, a ty nie będziesz musiała odchodzić z tej wioski-
Wiedziałam co chciał mi powiedzieć, ale nie wiedziałam jak się do tego ustosunkować.
Czyżby chciał zrezygnować z życia wśród swoich i zostać ze mną w tym miejscu tylko dlatego, że tak bardzo mu zależy?
Nie chciałam tego. Z drugiej strony moglibyśmy w końcu być razem.
Żyć razem jak tego pragnęłam i nie musiałabym opuszczać rodziny. 
-A twój ojciec się zgodzi na opuszczenie przez ciebie domu?-
-Na pewno, a ja pragnę spędzić z tobą cały ten czas jaki ci pozostał- popłakałam się na te słowa. Przytulił mnie.
-Boje się tak bardzo się boję ponieważ odejdę tak szybko, a chciałam jeszcze tak wiele w życiu poznać- łzy lały się po mojej twarzy, a Yu wycierał je i scałowywał.
-Nie martw się sprawię iż będziesz szczęśliwa jak nigdy dotąd-
-Dziękuje Yu- przytuliłam się do niego.
Poczułam jak delikatnie odsuwa moją twarz po czym łączy się ze mną w gorącym pocałunku.
Postanowiłam wrócić do domu i opowiedzieć wszystko mamię. Yu za postanowił powiedzieć o wszystkim swojemu ojcu i wrócić tak szybko jak to możliwe.
Pożegnaliśmy się i on odleciał. Ja zaś natomiast szybko poszłam w kierunku domu.
Zaraz jak tylko przekroczyłam próg domu zobaczyłam rodziców siedzących przy stole i dosiadłam się do nich. Byli szczęśliwi, że w końcu Mari i Nanami wyszły za mąż. Teraz będą mieszkać w swoich nowych domach.
Ja tez się cieszyłam ich szczęściem. Pogadaliśmy chwilę na ten temat. Podziękowali mi za taką niespodzianke i za to, że ja wszystko przygotowałam. Opowiedziałam im o tym jak to wszystko załatwiłam i jaką pomocą były przy tym dziewczyny oraz ich obecni mężowie.
Można by rzec iz wiadomość o moim prawdobodobnym ożenku tez ich uszczęśliwi, ale bałam się tez decyzji jaką podejmie ojciec Yu. Opowiadał mi trochę o swoim życiu oraz kim jest. Jego ojciec nie miał nic przeciwko temu żeby jego syn ożenił się z kimś z innej nacji niż smoczy ludzie, ale czułam, że coś może się stać.
Pomyślałam, że poczekam z rozmową z moimi rodzicami do czasu aż Yu wróci i powie mi o decyzji jego ojca. W końcu ojciec Yu może wcale się nie zgodzić na odejście syna z ich rodzimego miejsca.
Poczułam niepokój. 
Nagle poczułam silny ból głowy oraz nastąpiła ciemność.
Musiałam zemdleć znowu.
Powoli otworzyłam oczy spodziewając się zobaczyć moich rodziców, ale zobaczyłam białe pomieszczenie z bzyczącym czymś w tle oraz osobę siedzącą obok mnie leżącej na łóżku. Zaczęłam się domyślać, że w tym śnie wciąż leżę na jakimś łóżku i że jestem w białym pokoju.
Odwróciłam głowę w stronę osoby w czarnych długich włosach. Była to młoda dziewczyna chyba w moim wieku. Mój wzrok w końcu się poprawił i zdążyłam się zorientować iz jestem w dużym pokoju pomalowanym na jasne kolory oraz, że po prawej stronie stoi cos na kształt Wieszaka z białym płótnem.
Dziewczyna nagle się podniosła.
-Ageha w końcu się obudziłaś jak się cieszę- mówiła do mnie. Nie wiedziałam kim ona jest. Dlaczego ona się tak dziwnie zachowuje?
Rozejrzałam się i zobaczyłam dziwne pudła z kolorowymi kropkami oraz jakieś rurko podobne coś co tkwiło w mojej ręce. Wystraszyłam się, ale się nie ruszałam. Skąd mogłam wiedzieć co to jest?
-Ageha możesz coś do mnie powiedzieć?- zapytała dziewczyna pochylając się nade mną.
Zaprzeczyłam.
-To może chcesz pić?-
Zaprzeczyłam.
-A chcesz coś w ogóle?-
Znów zaprzeczyłam.
-Wiesz gdzie jesteś?- 
Zaprzeczyłam.
-A wiesz kim ja jestem?-
Wciąż zaprzeczałam. Zobaczyłam iż zrobiło jej się smutno. Nagle do tego pokoju wszedł mężczyzna w białym płaszczu. 
-Obudziła się?- zapytał moją towarzyszkę jeśli tak ja mogę nazywać.
-Tak przed chwilką dosłownie, ale niestety nie wie kim jestem i nie wie gdzie jest- usłyszałam jej odpowiedź.
-No to może ją zbadam i się okaże co to się stało?-
-Dobrze panie doktorze- aaaa czyli to lekarz tak?! Rozumiem czyli jestem w tym śnie w jakimś miejscu gdzie leczy lekarz w białym płaszczu. To dobrze wiedzieć.
-Panienka jest niestety oszołomiona po przebudzeniu, a po tym wypadku miała bardzo ciężką ranę głowy co może mieć spory wpływ na jej pamięć- usłyszałam lekarza.
Nagle poczułam senność.
-Tracimy ją znowu...- zdążyłam jeszcze usłyszeć. 
Obudziło mnie silne uczucie gorąca. Otworzyłam oczy i zobaczyłam iz jestem w uścisku męskich ramion.
Poczułam zapach lasu oraz żywicy. 
-Mógłbyś mnie w końcu puścić wiesz bo inaczej się uduszę- powiedziałam próbując się uwolnić z uścisku.
-Ageha!- usłyszałam krzyk Yu.
-Tak to ja a co?- czyżbym znów wróciła do bycia wredna? Sama nie wiem, ale coś mi tu nie pasowało.
Jeden świat, w którym żyje odkąd pamiętam i ten drugi w moim śnie. Oba są rzeczywiste. A może ja żyje w jednym świecie i śnie o drugim, albo też to życie tutaj jest snem, a w tamtym żyje naprawdę.
Trochę mnie to dało do myślenia.
-Ageha w końcu się obudziłaś- jakieś deja-vu normalnie.
-A co się stało?- zapytałam rozglądając się wokół.
-Zemdlałaś jakiś tydzień temu w kuchni przy rodzicach i od tamtej pory się nie budziłaś- powiedział spokojnym już tonem Yu. Nagle się zorientowałam, że Yu w końcu jest przy mnie czyli to znaczy iz wrócił i że czekał aż się obudzę.
-Yu jesteś!-krzyknęłam szczęśliwa i przytuliłam go do siebie. On odwzajemnił mój uścisk.
-Więc jaka jest decyzja twojego ojca co do twojego zamieszkania tutaj?-zapytałam ponieważ chciałam już wiedzieć w końcu czy będziemy mogli być razem. Zobaczyłam jego niepewną minę.
-Niestety ojciec się nie zgodził- odpowiedział tylko, a ja poczułam ból w sercu.


*********************
wiem wiem powinnam teraz wstawić bonusik dla mojej kochanej Akogareno ale niestety nie miałam jak ponieważ całą historia się gdzieś straciła ale się nie bój miśku napewno ja napisze.
Teraz czekam na komcie w związku z moim nowym rozdziałem piszcie i się nie krępujcie się:D
buziaki dobre duszki:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*....







6 komentarzy:

  1. Geniuszu, pisz dalej i nie trzymaj mnie w niepewności!
    Coś czuję, że nadchodzi koniec.. BUUUU :(

    Kahowska

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Świetne ! Świetne ! Pierwszy twoj rozdział, któremu nie mam nic do zarzucenia :) trzymaj tak dalej .

    O boże, dziewczyno. Rzeczy, które są w twojej głowie to majstersztyk dosłownie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Romantycznie! Ale zarazem tragicznie...Ja nie chcę by Aghea umarła!!Q.Q Ona ma byc szczęśliwa przy Yu, dochować się dzieci i wnuczątT.T
    Czuję koniec tej historii i mi się to w ogóle nie podoba=.=
    Za to rozdzialik to majstersztyk^^ Pięknie napisany, a zarazem tak...tak...no brak mi słó normalnie...^^
    Piękny!
    Pozdrawiam:3

    OdpowiedzUsuń