niedziela, 17 maja 2015

03. Odrobina ciepła w zimnym tonie twych słów, które zrozumiałam...

Leżałam spokojnie w tym dość nieznanym mi miejscu i czekałam. Wcześniej próbowałam wstać, ale niestety ból wdał mi się we znaki.
Leżałam zatem i czekałam az w końcu ktoś przyjdzie. Spoglądałam w okno z nadzieją iż ten czarnowłosy znów tu wejdzie jak w nocy, ale się nie doczekałam jak do tej pory.
Myślałam o tym co się stało. Uciekłam i dostałam się do świata zupełnie mi obcego.
Nie wiem w jaki sposób, ale dzięki nim żyję.
Starsza kobieta o pięknych dojrzałych rysach twarzy i miodowych oczach, opiekowała się mną jak lekarz. Więc nazwałam ją panią doktor.
Dzisiaj jeszcze nie przyszła, ale wilk, który tu był wczoraj był i dzisiaj. Zdawało mi się, że musiał tutaj czuwać. Jakiś czas temu wyszedł dlatego chciałam wstać co mi się nie udało.
Czułam ból, ale też i spokój jakbym wiedziała, że nic mi się nie stanie, a to wszystko dzięki temu czarnemu wilkowi.
Jest wciąż przy mnie jakby chciał mnie chronić. Czasem gdzieś wychodzi, ale za jakiś czas wraca i kładzie się obok mojego łóżka. Zastanawiam się gdzie on znika, ale nadal nie mogę mówić. Czuje w gardle coś na kształt kluchy, która blokuje mój głos.
Chce coś powiedzieć i nie mogę. Przyłożyłam rękę do czoła aby sprawdzić czy nie jestem chora ponieważ to wszystko nadal było jak ze snu. Jednakże rana na brzuchu utwierdzała mnie, że nie śnię.
Do pokoju weszła pani doktor.
Pomachałam do niej na powitanie na co skinęła głową z uśmiechem.
Chciałam poprosić o coś do picia więc zaczęłam pokazywać jak to na niby wodę piję. Zrozumiała i podała mi kubek z zimną wodą.
Gdy tak piłam do pokoju wszedł nie kto inny jak ten mężczyzna z nocy. Pani doktor się mu ukłoniła lekko i uśmiechnęła. Pomyślałam w tym momencie, że ten koleś musi być kimś ważnym ponieważ nie powinno się kłaniać byle komu prawda. Pani doktor podeszła do mnie i przytrzymała dłoń na mojej głowie. Poczułam się lekko senna, ale nie dałam się tak łatwo.
Przymknęłam oczy i czekałam co będzie dalej. Spod wpół przymkniętych powiek widziałam jak dyskutowali, ale niestety nie rozumiałam ich słów co mnie trochę zbijało z pantałyku.
-Keyalo co możesz mi o niej powiedzieć?- Kreml był lekko rozdrażniony ponieważ Kor cały czas
spędzał z tą obcą dziewczyną.
-Kreml niestety nie wiele nie wiem ile ma lat i jak ma na imię a ponieważ nie rozumie co do niej mówię nic się nie da zrobić- Keyala była lekko zmartwiona.
Chciała aby ta młoda osóbka szybko wyzdrowiała oraz żeby w końcu mogła coś powiedzieć. Niestety trucizna jaką jej się udało usunąć zostawiła uszkodzenia przez co ta mała nie będzie mogła długo mówić.
Na szczęście odzyska głos. Nagle wpadł Keyali pewien pomysł do głowy.
Podeszła do mnie i przyłożyła mi rękę do klatki piersiowej. Pomyślałam, że che coś sprawdzić, ale ona przyłożyła rękę do swojej klatki i powiedziała
-Keyala- i tak kilka razy. Wtedy zrozumiałam, że to jej imię. Skinęłam ze zrozumieniem w oczach na co ona też się uśmiechnęła.
Podeszła do tego mężczyzny i wskazując na niego powiedziała
-Kreml- wtedy też skinęłam głową, że rozumiem.
Chciałam im jakoś przekazać jak ma na imię, ale to będzie trudne. Jednakże przypomniało mi się, że mogę to narysować. Pokazywałam gestami ze chce coś do rysowania. Keyala chyba zrozumiała i podała mi jakiś pergamino-podobny papier. Jakiś kawałek drewna najwyraźniej służący do pisania.
Narysowałam litery drukowane mojego imienia, ale oni zaprzeczyli głowami, że nie wiedzą co to.
Narysowałam księżyc w kształcie rogala i kwiat o trzech płatkach. Połączyłam je i wyszło mi moje imię. Nie wiem czy zrozumieli, ale najwyraźniej coś im zaświtało.
Keyala podeszła do mnie i jakby pytająco powiedziała:
-Elay?- skinełam głowa ponieważ nie wiedziałam jak im powiedzieć że na końcu trzeba dodać jeszcze dwa ”a”.
Myślałam, że nie będę w stanie w żaden sposób powiedzieć czy pokazać jak mam na imię więc to mnie teraz ucieszyło. Keyala też była zadowolona ponieważ uśmiechała się szczęśliwa.
Kreml stał i słuchał wszystkiego. Dowiedział się w końcu jak obca ma na imię. Mógł choć raz odkąd przybyła pogadać z Kor’em.
Czarny był na patrolu sam więc Kreml musiał go znaleźć.
Spojrzał jeszcze raz na tę dość delikatnie wyglądającą istotkę leżącą w tym wielkim łożu i w końcu zrozumiał czemu Kor tak bardzo się o nią martwił.
Była bezbronną i słabą osobą. Wyszedł nic nie mówiąc.
Zaczął szukać Kor’a by w końcu znaleźć go na miejscu gdzie leżała Elay.
-Widzę, że ty znów tutaj wciąż mnie to zastanawia czemu ty tu wracasz?- Kreml cokolwiek niczego po sobie nie okazywał.
-Jak sam wiesz staram się dociec jak jej się udało tutaj dostać przecież granica mogła ją odrzucić ale ona ją przepuściła- Kor był co najmniej zaintrygowany cała sytuacją.
-Wiesz ja sam bym chciał to wiedzieć jednakże musimy czekać na zebranie starszych oni sami muszą dojść co się tak naprawdę wydarzyło- Kor zawarczał na wspomnienie o starszych.
-Wiesz jakie jest moje zdanie, ale wiem też że nic nie poradzę niestety przyjdzie nam czekać- Czarny nie miał już ochoty na rozmowę na ten temat. Spojrzał spode łba na Kreml’a i zauważył jak ten starał się coś mu powiedzieć i jednocześnie to ukrywał.
-Co jest?- Kreml spojrzał na przyjaciela i przypomniał sobie w jakim celu właściwie go szukał.
-Chodzi o tę małą znamy jej imię- podrapał się po głowie.
-Poważnie i co jak wam powiedziała skoro mówić nie umie?- Kor zaczął machać ogonem szczęśliwy, że coś tak pozytywnego się wydarzyło.
-Narysowała jakieś znaki, a Keyala je odczytała więc ta tylko potwierdziła, a jej imię to Elay- nie chciał rozwijać tego tematu miał poważniejszą rozmowę do przedyskutowania. Kor machał szczęśliwy ogonem.
-Powinienem do niej pójść- i już chciał pobiec gdy nagle Kreml złapał go i zatrzymał.
-Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać- jego twarz była poważna.
-Rozumiem i wiedziałem, że któregoś dnia dojdzie do tej rozmowy- Czarny nie był specjalnie zdziwiony, ale nie chciał tracić czasy na rozmowy gdy mógł w końcu znów spędzić czas z Elay. Jej imię brzmiało pięknie.
-Wiem, ze nie masz ochoty czuję to, ale naprawdę musimy pogadać, bo później pewnie też nie będzie czasu a do niej zdążysz jeszcze pójść- Kreml był nieugięty.
-W porządku, a więc chodźmy się przejść- Czarny tylko pokiwał smętnie głową.
Ja tymczasem starałam się podnieść. Brakowało mi towarzystwa wilka. Zastanowiłam się nad tym fenomenem. Dziwne, że wilk z własnej woli zbliżył się do człowieka. Możliwe też iż ten wilk był inny. Jednakże jego rozmiary była dla mnie dość sporym zaskoczeniem. Był ogromny. Jakbym stała to sięgał by mi do wysokości moje głowy.
W końcu udało mi się usiąść choć to było nie łatwe i dość bolesne. Bok mojego brzuch zdołał mi o tym przypomnieć.
Siedziałam tak patrząc w na widok za oknem, który w końcu mogłam zobaczyć. Pięknie zazielenione gałęzie drzew lekko uginały się pod naporem wiatru, ale tez wydawały przepiękne dźwięki przyjemne dla ucha. Odczułam niejaką beztroskę z tym związaną. Czekałam właściwie na przyjście czarnego wilka. Chciałam znów go przytulić i poczuć zapach lasu jaki zawsze mu towarzyszył.
Nagle do pokoju wleciał tak wleciał Kreml jeśli dobrze zapamiętałam.
Był zły. Wyczułam to od razu.
Zaczął krzyczeć
-Jesteś kimś kogo nie rozumie i nie mam zamiaru rozumieć, ale nie zabieraj mi jedynego przyjaciela jakiego mam nawet jeśli jesteś kimś kto go uratował i nawet jeśli jesteś taka drobniutka i malutka i w ogóle cholera się powtarzam- nie wiedziałam jak to wytłumaczyć, ale ja doskonale rozumiałam jego słowa!
Nie wiedząc jak przerwać ten jego monolog chwyciłam pierwszą rzecz pod ręką, a była to poduszka i rzuciłam nią w niego. Uderzyła go w głowę co na szczęście zwróciło jego uwagę chociaż chyba też bardzo rozgniewało.
-Jak mogłaś we mnie rzucić poduszką ty wiesz kim ja jestem? Jestem pieprzonym władcą tej krainy więc nawet nie myśl, że ci teraz odpuszczę ponieważ nie rozumiesz co mówię!- krzyczał dalej.
Czekałam na koniec. Czekałam aż skończy ponieważ chciałam aby się uspokoił.
Podszedł do mnie energicznym krokiem i złapała za ramiona. Zaczął potrząsać mną co niestety sprawiło iż rana na moim brzuchu boleśnie o sobie przypomniała. Na moje twarzy pojawił się grymas bólu. Kreml nie zauważył tego ponieważ dalej mną potrząsał i krzyczał jakim to ja jestem utrapieniem dla niego. Nie mogłam już tego słuchać oraz wytrzymać bólu więc zrobiłam pierwsze co mi do głowy przyszło. Załapałam go za głowę i pocałowałam aby w końcu nastała cisza. Kreml był tak zszokowany moim zachowaniem, że skamieniał, a ja zemdlałam z bólu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz