niedziela, 17 maja 2015

04. W zieleni twych oczu cichą prośbę ujrzałam...

Siedziałam na jednym z mostów między drzewami i wdychałam czyste powietrze. Czułam się taka wolna i szczęśliwa.
Od zdarzenia z Kreml’em minął tydzień. W sumie następnego dnia jak się obudziłam nie było nikogo nawet wilka. Czułam się samotna. Pamiętałam co się stało.
Kurde ale jestem idiotką jak mogłam coś takiego zrobić?-pomyślałam.
Złapałam się za zaczerwienione policzki. Spojrzałam w dół i ujrzałam kilkunastu ludzi idących z różnej maści wilkami w jakąś stronę. Rozejrzałam się. Nikogo innego nie było, ale czułam się obserwowana. Musiałam robić furorę w tym miejscu. Jedyna z białymi włosami dziewczyna i to jeszcze czarne jak węgiel oczy. Taki kontrast musiał być dość szokujący. Właściwie to moje włosy zaczęły być białe dopiero od jakichś dwóch lat. Oczy zawsze miałam ciemne. Jakoś nie pamiętam żeby było inaczej.
Nieważne. Siedziałam tak i obserwowałam ten niezwykły świat. Wszystkie domy były zbudowane na drzewach. Połączone mostami lub linami. Na każdym z drzew były też schody, które prowadziły do ziemi. Widziałam też ścieżki wydeptane przez ludzi i wilki. Wilki natomiast musiały mieć swoje legowiska lub coś podobnego, gdzieś indziej ponieważ nie widziałam niczego takiego w pobliżu.
Piękne zieleniejące się drzewa delikatnie poruszane przez wiatr wydawały ciche dźwięki. Byłam w nie zasłuchana.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w tę melodię drzew. Nawet nie zauważyłam iż ktoś usiadł obok mnie. Właściwie to zapomniałam dodać iż ci ludzie posiadali prawie nie widoczne dla oka, skrzydła. Maluchy, które najwidoczniej nie umiały latać, biegały po mostach i linach.
Most na którym siedziałam poruszył się pod naporem drugiej osoby. Szybko otworzyłam oczy wystraszona. Ujrzałam Kreml’a. Byłam zdziwiona jego widokiem ponieważ myślałam iż na mnie wściekły.
-Widzę, że z tobą już lepiej- jego głos był łagodny. Wciąż rozumiałam tylko jego. Właściwie to byłam tym faktem zdziwiona ponieważ Keyali w ogóle nie rozumiałam a szkoda ponieważ jest taka ciepłą osobą.
Uśmiechnęłam się lekko.
Spojrzałam na niego. Jakoś czułam się winna przez to zdarzenie ale to on był promotorem. Gdyby mną nie potrząsał to bym go nie pocałowała chociaż to był mój pierwszy pocałunek.
-Przepraszam za to, że tak tobą potrząsałem później dostałem opieprz od Keyali ponieważ twoja rana się otworzyła- dotknęłam jego dłoni i ścisnęłam ją. Czułam, że chociaż w ten sposób mu przekaże, że rozumiem. Spojrzał na mnie i nic nie powiedział. Jego zielone oczy zrobiły się trochę ciemniejsze. Widziałam jak było mu przykro chociaż twarz nic nie wyrażała to jednak oczy nie kłamią. Chciałam coś powiedzieć lecz niestety żadne słowo się nie wydostało nawet dźwięku nie było. Uśmiechnęłam się smutno, ale czułam się dobrze mimo wszystko. Przeprosił mnie i był przy tym szczery. Poczułam, że jestem przez niego przytulana jakby chciał mnie pocieszyć. Zaskoczona podniosłam głowę i nagle nasze ozy znalazły się centymetry od siebie. Zapatrzyłam się w toń zieleni jakby mnie wciągającej natomiast on też zaskoczony zapatrzył się w moje.
Czułam się przyciągana jak magnes metal. Nagle tę naszą wyminę spojrzeń przerwało warczenie.
-Kor co jest?- usłyszałam Kreml’a krzyczącego do czarnego wilka.
Kor? Ja skądś to znam, ale skąd?
Spojrzałam w dół i zobaczyłam „mojego” wilka. Siedział spokojnie i powarkiwał, a Kreml mu odpowiadał.
Pomachałam do niego. Pomachał ogonem na znak, że zauważył.
Tak bardzo chciałam go zrozumieć. Czułam się taka trochę beznadziejna ponieważ poprzez brak komunikacji z nimi nie byłam w stanie w żaden sposób okazać im jak bardzo jestem wdzięczna za uratowanie mnie i opiekę jaką nade mną roztoczyli.
Poczułam łzy pod powiekami. Żeby tego nie pokazać wstałam aby pójść do swojego pokoju. Odchodząc słyszałam jak Kreml coś mówił o patrolu czy czymś takim, ale nie wsłuchałam się zbytnio. Chciałam jak najszybciej zniknąć.
Postanowiłam, że wrócę do swojego domu. Nie mam innego miejsca więc tylko to mi pozostało.
Kilka dni później gdy już prawie całkiem dobrze się czułam obmyśliłam plan odejścia.
Na kartce papieru naszkicowałam kilka obrazków jakie były w stanie okazac moją wdzięcznośc oraz szacunek i zostawiłam go na moim łóżku. Była już ciemna noc więc wszyscy spali. Tak myślę.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do schodów. Powoli i cicho zeszłam na sam dół. Gdy dotknęłam ziemi poczułam się jakbym miała siłę na wszystko.
Zaczęłam iść w kierunku zagajnika. Widziałam go już wcześniej podczas moich codziennych obserwacji z mostu na którym siadałam.
Szłam delikatnym krokiem wiedząc doskonale, że wilki mogłyby podnieść alarm. Są one bardzo wyczulone oraz mają lepszy słuch więc musiałam być maksymalnie ostrożna.
Szłam bardzo długo. Wiedziałam, że może to potrwać. Moja kondycja nie należała do najlepszych dlatego też często stawałam na chwilę by odpocząć. Mimo to nie miałam zamiaru zawracać.
W końcu doszłam do bardzo gęstego zagajnika. To nie było to miejsce gdzie wcześniej przechodziłam, ale w zupełności mi wystarczyło. Wiedziałam, że kierunek tez jest dobry.
Zaczęłam powoli rozgarniać gałęzie i liany, które były ciasno splecione. Coś mi mówiło abym nie wracała, ale nie mogłam. Nie chciałam narażać ich na niebezpieczeństwo jakby tamci mnie jednak znaleźli. W końcu przedarłam się. Poczułam niesamowity opór podczas przełażenia w tych krzakach. Nie wiedziałam jak to określić coś jakby trzymanie mnie za ramiona i niechęć wypuszczenia mnie? Sama nie wiem. Jakoś jednak dałam rade mimo iż zmęczenie ostro dało mi się we znaki.
Zaczęłam więc iść w stronę miasta. Powoli ciemność ustępowała pierwszym promykom światła. Coś j już nie ciemno ale jeszcze nie ma słońca. Taki przedświt.
Wyczulam subtelny zapach żywicy oraz leśnej ziemi.
Te zapachy delikatnie unoszące się w powietrzu jakby ukoiły moje napięte nerwy w dodatku zaczęły ćwierkać pierwsze ptaki. Uśmiechnęłam się. Powinnam była bardziej doceniać ten czas jaki spędziłam w tamtym świecie.
Rozejrzałam się i zobaczyłam jak pierwsze promienie słońca zaczęły przenikać przez horyzont i odbiły się w porannej rosie.
Byłam zachwycona widokiem. Nagle poczułam ból w boku. Spojrzałam na brzuch podnosząc bluzkę. Najwyraźniej mimo blizny nadal nie byłam wyleczona do końca. Nie mogłam jednak odpuścić.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku mojego domu.
Po jakimś czasie powolnym krokiem doszłam pod swój dom. Nikogo w nim nie było. W torbie, którą miałam przy sobie cały czas, znalazłam klucze. Gdy weszłam do mieszkania nic nie wyglądało tak samo. Całe było rozwalone jakby tornado przez nie przeszło. Dostałam się do swojego pokoju. Tam tez poprzewracane wszystko jakby szukali nie wiadomo czego. Szybko podeszłam do ściany przy której stało łóżko też rozwalone i delikatnie odsunęłam jedną z listew. Na szczęście pieniądze jakie tam chowałam nadal leżały pozwijane jak je zostawiłam. Zabrałam je i wyszłam z mieszkania. Przy drzwiach złapała mnie gospodyni domagając się opłaty za zaległy czynsz za miesiąc. Pytała tez czemu nikogo nie ma a ja tylko wymyśliłam wymówkę i już chciałam powiedzieć gdy nagle przypomniało mi się że nie mogę mówić.
Jednakże zapłaciłam i odeszłam w milczeniu. Gospodyni tylko się zdziwiła. Ja jakoś nie wiedząc co mam teraz zrobić pierwsze swe kroki skierowałam do hotelu w którym pracowałam.
Znów zapominając o tym iż nie mówię krzyknęłam:
-Hej jest tu ktoś?!- i nagle się zorientowałam iż mówię a przecież nie mogłam.
-O mój boże Elaya nic ci nie jest i gdzieś ty się podziewała?- mój kierownik przytulił mnie zmartwiony.
-Nic mi nie jest po prostu musiałam na jakiś czas wyjechać i przepraszam to było nagłe więc nie była jak powiadomić- byłam taka szczęśliwa, że mi łzy stanęły w oczach.
Jakoś mnie nie zdziwiło iż tak wcześnie kierownik jest na nogach w końcu mieszkał w tym hotelu.
-Kierowniku mam pytanie czy nadal mogę tu pracować i czy znajdzie się tu dla mnie miejsce do spania?- mój głos lekko drżał.
-A więc już wiesz o śmierci twojego opiekuna w końcu głośno o tym było i szukano cię- kierownik jakoś był taki no nie wiem smutny.
-Nie martw i nie mów nikomu że wróciłam nie chce zbytniego zamieszania- kierownik pokiwał głowa i zaprowadził mnie do jednego z małych pokoików.
-Tu będziesz mogła się zatrzymać więc odpocznij a od jutra możesz już pracować i obiecuje że nikomu nie powiem o twoim powrocie jednakże musisz coś zrobić z włosami ponieważ wyróżniają się zbytnio- tu wskazał na moją głowę. No tak mam białe włosy zapomniałam.
-Coś z nimi zrobię- chrząknęłam ponieważ gardło mnie trochę bolało. Chyba ta przerwa daje o sobie znać. W końcu poczułam się jakoś tak normalnie. Mogłam mówić i jakoś sobie radzę. To najważniejsze.
Czułam jednak smutek, że zostawiłam moich wybawców tak po prostu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz